Co roku pierwszego sierpnia w mediach wrze. Do telewizji zapraszani są ludzie, którzy będą mówić o dobrych i złych stronach powstania warszawskiego, bo podobno się na tym znają. Prowadzone są jakieś debaty i audycje, które nikogo nie obchodzą, a księgarskie półki zapełniają publikacje poświęcone temu zrywowi narodowościowemu, napisane przez ludzi, którzy też niby są od tego tematu ekspertami. I w ten oto sposób co roku wybuchają kontrowersje i kłótnie, czy powstanie było dobre/złe, potrzebne czy nie, bohaterskie/głupie, i tak dalej... Tworzy się wokół tego wydarzenia - którego uczestnikom, bez względu na zapatrzenia, powinno się oddać szacunek - zupełnie niepotrzebny szum. Bo my Polacy mamy to do siebie, że często przy okazji omawiania różnych aspektów historii (szczególnie tych mniej dla Polski korzystnych) nas ponosi, i powstanie warszawskie to właśnie jedna z tych drażliwych kwestii, o której w towarzystwie lepiej mówić z ostrożnością. A wydaje mi się, że czasem dobrze byłoby nieco wyluzować i spojrzeć na miesiące 1944 roku spokojniej. Teatr Le Bourdelle Artistique przedstawia Gorączkę powstańczej nocy - komedię omyłek, absurdalną i zabawną, która zdecydowanie przyda się Polakom.
W rolach głównych występują: Ryan Gosling, Robert Więckiewicz, Bazyliszek, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Metro Warszawskie, Tęcza z placu Zbawiciela i gromada hipsterów. Podróże w czasie, walki czarodziejów, zamienianie w kamień i trafne spostrzeżenia gwarantowane.