piątek, 8 sierpnia 2014

"Dziewczyny atomowe" Denise Kiernan

Dziewczyny atomowe i ja - nasza historia jest dość zawiła, bywały wzloty, upadki też, tragiczne rozstania, ale i powroty. Zakończyło się jednak happy endem. Jesteście ciekawi tej historii? 

Oak Ridge, miasto ukryte gdzieś w Appalachach w Tennessee, zbudowane w ekspresowym tempie podczas II wojny światowej. To tam wszedł w życie Projekt Manhattan, tam pracowano nad uranem, produkując paliwo do bomby atomowej. Z całych Stanów Zjednoczonych sprowadzono dziesiątki tysięcy ludzi - naukowców, robotników, wojskowych i wielu innych, wszystkich, których potrzebowało miasto, by sprawnie funkcjonować. Jednak Oak Ridge nie było zwyczajną mieściną. Nikt nie mógł tam wjechać bez odpowiedniej przepustki, przy każdej bramie stały budki wartownicze, jeśli ktoś za dużo mówił o tym, co robi, od razu znikał. Chociaż nikt tak naprawdę nie wiedział o co chodzi, nad czym pracuje on czy jego znajomy, a nie można było nawet o tym rozmawiać. Ludzie nie wiedzieli, dlaczego coś robią - po prostu zaoferowano im wysokie zarobki i powiedziano, że to przedsięwzięcie jest ważne dla wysiłku wojennego i może pomóc w szybszym zakończeniu konfliktu zbrojnego. Nikt nie znał jednak prawdziwego celu, dla którego powstało Oak Ridge, i pilnowano tego, by nikt się nie dowiedział. Ponad siedemdziesiąt tysięcy ludzi pracowało przy tworzeniu bomby atomowej, nawet o tym nie wiedząc... 

A wśród tych wszystkich tysięcy było również mnóstwo kobiet, które zjechały tu razem ze swoimi mężczyznami, rodzinami lub zupełnie same. Pełniły najróżniejsze funkcje i bez nich Projekt Manhattan byłby bez wątpienia o wiele trudniejszy do wykonania, albo w ogóle spełzłby na niczym. Jednak, jak powszechnie się uważa: bomba atomowa to wojna, a wojna to sprawa mężczyzn. Oni walczą i dowodzą, oni decydują o losach świata. Ale pomagały im również kobiety, nawet jeśli były bezpieczne w kraju, to starały się robić co mogły, bo pomóc w zakończeniu wojny. I niektóre z nich po to właśnie przyjechały do Oak Ridge. A książka Denise Kiernan to właśnie ich historia. 

Tymczasem nie tak daleko od laboratorium Virginii jej przyjaciółka Jane, na podstawie tych właśnie danych, dokonywała skomplikowanych obliczeń, a młode kobiety, takie jak Dot i Helen, wprowadzały uran do kalutronów. Colleen sprawdzała szczelność gigantycznych rur w zakładzie K-25, zaś Kattie szorowała do czysta jego olbrzymie powierzchnie i wysokie zbiorniki. Osoby, które odnosiły w pracy jakieś obrażeniam trafiały pod opiekę Rosemary i innych pielęgniarek, zaś generałowie i wysocy oficerowie przyjeżdżali do Zamku na Wzgórzu, w którego prowadzeniu pomagały między innymi Toni i Celia. 
Zbliżyła je wojna. Spotykały się w bursach i na tańcach, w pracy i w autobusach. Ale ich starania i wysiłki łączyło jeszcze jedno niewidoczne ogniwo, którego nazwy nikt nie mógł wypowiedzieć na głos - uran. 
fragment ze strony 241. 

Dziewczyny atomowe chciałem przeczytać już w sierpniu zeszłego roku - jakoś wtedy miały one swoją premierę w Polsce i było o niej dość głośno, a ja byłem zachęcony i kupiłem ją gdzieś na promocji. Jednak gdy zacząłem ją czytać... jakoś nam nie wyszło. Nie pamiętam dokładnie dlaczego, ale ją odłożyłem na półkę. I została tam sobie na równiutki rok. Coś mi w pierwszych stronach nie spasowało. Kilka dni temu sięgnąłem po nią ponownie i tym razem wytrwaliśmy ze sobą do końca. Chociaż, jak wspominałem: bywały wzloty i upadki. Bo raz podobało mi się bardziej, raz mniej. Mimo tego Dziewczyny atomowe to kawał dobrej literatury faktu, poruszający niezbyt znany aspekt II wojny światowej. Owszem, wszyscy wiedzą, że wojna oficjalnie dobiegła końca dopiero po atomowym zniszczeniu Hiroszimy i Nagasaki - swoją drogą w tym miesiącu obchodzimy 69. rocznicę tych wydarzeń (Hiroszimy była w środę, zrzutu na Nagasaki będzie jutro, czyli w sobotę), ale o powstaniu tych bomb raczej się nie mówi i mało kto wie o tym coś więcej. A Denise Kiernan daje nam możliwość szerszego obeznania się z tematem. 

Na bohaterów swojej książki Kiernan wybrała kobiety: grupę młodych, dojrzałych dziewczyn, które pracowały przy Projekcie X, nie mogły rozmawiać o tym, co robią, nie wiedziały też, że pracują tak blisko uranu i pomagają wprowadzić świat w erę atomową. Zjechały do Oak Ridge, bo miały nadzieję pomóc w zakończeniu wojny, część z nich miała bowiem bliskich, którzy polegli na polu bitwy lub dalej walczyli, a one chciały, by ci jak najszybciej powrócili do domów. Historia bardzo ciekawa, dotychczas nieznana i warto poświęcić jej swój czas. Nie jest to opowieść tylko i wyłącznie o tych kobietach i ich pracy, ale również o całym miasteczku, jego historii, złożoności i problemach, o powstawaniu samej bomby atomowej, naukowcach, którzy się do tego przyczynili oraz o wielu innych, z pozoru drobnych sprawach, które zostały wplecione w karty tej książki. Dziewczyny atomowe to pozycja bardzo złożona, doskonała nie tylko dla wielbicieli literatury faktu i pasjonatów II wojny światowej, ale również dla osób chcących dowiedzieć się więcej o powstawaniu bomby atomowej, a także dla tych, którzy mają po prostu chęć przeczytania zwykłej niezwykłej historii: o kobietach i o ukrytym górskim miasteczku, o którego istnieniu mieli pojęcie tylko nieliczni, jednak które odegrało tak wielką rolę w historii świata. 

Jak wspominałem, bywały momenty, podczas których książka ta mi się nie podobała. Były to zazwyczaj fragmenty naukowe, opisujące jakieś izotopy uranu, pierwiastki, kondensacje, przepuszczanie wiązek jonów i inne tego typu sprawy. Chemii nie cierpię, więc strony opisujące takie zagadnienia i jeszcze wiele innych, zupełnie mnie nie interesowały i nudziły. Dlatego czasami nie chciało mi się czytać tej książki i jej lektura szła mi dość wolno. Język Denise Kiernan jest jednak w porządku. Jeśli treść nie tyczy się chemii, to czyta się ją gładko, chociaż nie zwróciłem jakoś szczególnej uwagi na styl. Był taki ok - że dobrze się czyta, ale nic ponadto. Reportaż, po prostu, który czyta się dla informacji, a nie dla języka, jakim jest napisany. 

Denise Kiernan spędziła nad pisaniem Dziewczyn atomowych 7 lat i bynajmniej nie jest to czas stracony. Spotykała się z osobami, które pracowały w Oak Ridge, w tym z tytułowymi dziewczynami atomowymi, odwiedzała archiwa i muzea, przeglądała nagrania. Zwróciła uwagę na kawałek historii, który nie jest powszechnie znany i zapewne gdyby nie jej książka, to byłyby znany jeszcze mniej. I chwała jej za to! Teraz pozostaje tylko pytanie, czy wy chcecie poznać historię Projektu X i czy sięgniecie po Dziewczyny atomowe...

Autor: Denise Kiernan
Tytuł: Dziewczyny atomowe. Nieznana historia kobiet, które pomogły wygrać II wojnę światową 
Tytuł oryginalny: The Girls of Atomic City. The Untold Story of the Women Who Helped Win World War II 
Rok wydania oryginalnego/polskiego: 2013, 2013
Tłumaczenie: Mariusz Gądek
Cykl/seria wydawnicza: -
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte
Liczba stron: 424
Cena z okładki: 34,90 zł
Moja ocena: 6,5/10

5 komentarzy:

  1. Dokładnie, o książce było głośno jakiś czas temu, ale zwykle kiedy ją mijałam w księgarni była mi obojętna. Typ literatury raczej nie mój, ale kto wie, może jeszcze mi kiedyś wpadnie w ręce. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie dla mnie, aczkolwiek zastanawiałem się - świetna recenzja, obszerna, odpowiedziała na wszystkie moje pytania i wątpliwości. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam, właśnie jakiś rok temu, świeżo po premierze. Podobała mi się ta książka, o ile mogę użyć takiego słowa w stosunku do historii opisującej powstanie bomby... Ale na pewno lektura była interesująca. A opisanie wszystkiego z perspektywy kobiet, które przybyły do Oak Ridge, okazało się świetnym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń