"Ta książka musi ci się spodobać!", "To jest świetne!", mówili... "Feed jest super!", "Ta powieść jest genialna!", "Niesamowita!", "Najlepsza książka o zombie!"... Tsa. Ludzie kłamią.
Mira Grant przedstawia: świat, w którym człowiek musi wszystko spieprzyć. Wynalazł lek na raka, na przeziębienie i grypę... Ale przypadkowo stworzył też wirus Kellis-Amberlee, który zamienia ludzi w zombie. A to wszystko stało się latem 2014 roku (so better watch out!, lato jeszcze trwa)...
Jednak my przenosimy się ponad 20 lat w przyszłość, gdzie żyje trójka blogerów: Georgia i Shaun Masonowie oraz Georgette Buffy Meissonier. Georgia to ta od newsów. Shaun jest od #YOLO (lub raczej You Only Live Twice, w końcu to książka o zombie), czyli w skrócie: wybiera się na wycieczki do niebezpiecznych miejsc i nagrywa to, jak trąca żywe trupy patykiem (świetna zabawa!). A Buffy zajmuje się wymyślaniem fikcyjnych historyjek i wierszy, do tego jest też genialną dziewczyną po informatyce. Razem tworzą ekipę niezrównoważonych psychicznie przyjaciół, blogerów, głównych bohaterów naszej książki, którzy są gotowi zrobić WSZYSTKO dla wyższych statystyk. Tak więc o mało nie wybuchają im mózgi, gdy dowiadują się, że zostali wybrani, by towarzyszyć senatorowi Rymanowi w jego kampanii prezydenckiej (jak to poprawi wejścia na stronę!!). Oto rozpoczyna się przygoda ich życia, w której dowiedzą się wielu rzeczy, o których nie powinni wiedzieć, podczas trwania której znacznie wzrosną im statystki, kiedy to 100 razy otrą się o śmierć, lecz wzrosną im też statystyki. I jeszcze wzrosną statystki! Bo statystki są najważniejsze, pamiętajcie. Nic innego się nie liczy (ewentualnie statystki).
"W końcu był tylko dziennikarzem, a my wszyscy jesteśmy nieuleczalnie chorzy psychicznie." - święta racja, Georgia! Jesteście! I to tak! Dawno nie spotkałem tak dziwnych bohaterów w książce, a już w ogóle nigdy nie spotkałem w takowej blogerów. Jak widać, nasz gatunek nie do końca nadaje się do bytowania w powieści. Ale chyba my tutaj nie jesteśmy aż tak dziwni i nienormalni, nie wiem, w każdym razie statystki to nie jest co drugie słowo, które wypowiadam, a przy okazji prowadzenia bloga nie liczą się dla mnie tylko wejścia. Może i realia są trochę inne, i blogerzy Miry Grant żyją w świecie pełnym zombie, ale kurczę, zachowują się, jakby statystki były ich bóstwem. Dobrze, że nie zaczęli jeszcze reklamować swoich blogów wśród umarlaków, chociaż kto wie, co dzieje się w następnych tomach tej historii. "Ale Georgia była normalna, ona chciała tylko przekazywać prawdę!" - no może i tak, może jej priorytetem było uświadamianie ludzkości. Może. Ja jakoś tego nie odczułem.
Co oprócz bardzo oryginalnych bohaterów ma do zaoferowania Feed? Ciekawego? Właściwie nic. Za to pełno dłużyzn, zbędnych opisów i wypowiedzi, mnóstwo akapitów o tym, jak ktoś gdzieś idzie, jak gdzieś jedzie, się dokądś zbliża, coś sprawdza, coś robi i ogólnie, spis codziennego życia od A do Z. Do tego czasem stronnicowy opis budynku. Lub tłumu. Lub drogi. Akcja pojawia się w 3, 4 momentach książki, przez resztę nic (oprócz statystyk!) się nie dzieje. Nuda.
Jest tu też jeszcze kilka pomniejszych błędów, na przykład na początku: pojawiamy się w Santa Cruz w Kalifornii, później wraz z bohaterami wyjeżdżamy do sąsiedniego miasta, które znajduje się w... Uwaga, uwaga... Karolinie Północnej! Tak! Zgadliście! Te stany wcale nie leżą na osobnych krańcach Ameryki, nope. Bo Watsonville, ta miejscowość obok Santa Cruz, "to jedno z wielu straconych miasteczek Karoliny Północnej". A nawet Google Maps mówi, że to Kalifornia. Jak Wujek Google tak twierdzi, to nie może być inaczej! Błąd autorki, tłumacza? Dziki trolling? Who knows? I jeszcze taki mały szkopuł - jak to bohaterowie zachowują pełną dowolność w pisaniu nazwy ich bloga - Przegląd Końca Świata, z wielkiej litery. A raz robią to tak: Przegląd końca świata (na przykład strona 196.). Korekta? Czy wciąż trolling?
Feed miał mnie zachwycić. Nie zachwycił. Zamiast tego czasem ponudził, trochę wymęczył. Raz - przyznaję - mocno rozemocjonował, nawet prawie się wzruszyłem. Jednak nic poza tym. Wydarzenia mnie nie porwały, zabrakło akcji, a bohaterowie byli nienormalni. Miał być ciekawy thriller polityczny z zombiakami w tle... Ale nie wyszło coś z tym "ciekawym". Z "thrillerem" też nie za bardzo. Feed to nie jest zła książka, gniot czy coś w tym rodzaju, ale nie trafiła do mnie. Po tylu zachwytach innych blogerów miałem nadzieję na świetną powieść, a teraz nie wiem nawet, czy sięgać po kontynuację. Bo moim zdaniem ta książka to średniak, któremu nie zaszkodziłoby, gdyby został napisany od nowa i trochę podrasowany. Może i wam się spodoba, choć ja, gdybym miał teraz wybór: przeczytać, czy nie, to bym tego nie zrobił. Amen.
Autor: Mira Grant
Tytuł: Przegląd Końca Świata. Feed
Tytuł oryginalny: Feed
Rok wydania oryginalnego/polskiego: 2011, 2012
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Cykl/seria wydawnicza: trylogia Przegląd Końca Świata #1
Wydawca: Wydawnictwo Sine Qua Non
Liczba stron: 496
Cena z okładki: 34,90 zł
Moja ocena: 4,5/10
Ja obecnie czytam tą książek, ale jak na razie nie widzę fenomenu ''Przeglądu Końca Świata''. Jednak jeszcze tej powieści nie skończyłam, więc może autorka zaskoczy mnie pod koniec ;)
OdpowiedzUsuńMnie trochę zaskoczyła, ale i tak nie zmieniło to znacznie mojego zdania o tej książce.
UsuńSzósty akapit mnie dosłownie osłabił. ;_; Jako, że planuję podróż przez całą Amerykę, już ją planuję i znam Stany dość dobrze (teoria :P), to nie wiem, czy sam ten błąd nie skłoniłby mnie do odłożenia książki na bok. :P
OdpowiedzUsuńOgólnie, to przyznam, że trochę mnie zaskoczyłeś tą recenzją, bo też widziałam same pozytywne opinie o tej serii. Myślę jednak, że, koniec końców, sama będę musiała się przekonać co i jak, bo już jakiś czas zżera mnie ciekawość. :)
Pozdrawiam,
Magda
P.S. Pisałam wcześniej komentarz, dodałam go, a tu lipa. ;_; Więc jeśli tylko mi się coś nie wyświetla, to wybacz spam ;_;
"planuję" oczywiście musiałam powtórzyć........
UsuńNo ja byłem wtedy taki "DAFUQ", o co chodzi?? No, to jest chyba najlepsze rozwiązanie - ja sam musiałem się dowiedzieć, dlaczego jest o tej serii tak głośno i (niestety - mam tak przy wielu popularnych seriach, że wszystkim się podobają, a mi nie) się przekonałem (lub raczej nie przekonałem, bo nie widzę jakoś wyraźnie powodu jej fenomenu).
UsuńU mnie wszystko dobrze, dodał się, jest klawo. Również pozdrawiam!
Czytałam już tę książkę i trochę się muszę zgodzić z Tobą. Akcji faktycznie było za mało i oczekiwałam trochę więcej po pozycji tak wychwalanej przez wszystkich, jednak nie oceniłam jej tak surowo jak Ty. Po drugim tom z ciekawości sięgnę bo mimo wszystko końcówka wciągnęła mnie :)
OdpowiedzUsuńMi końcówka się nawet spodobała, ale trochę nie widzę Shauna jako narratora książki, więc na razie się wstrzymam.
UsuńDlaczego? Dlaczego? Właśnie kupiłam sobie to cudo, właśnie pod wpływem opinii blogerów i z wielką nadzieją na nieszablonowy hit, a Ty mi tu takie błędy znalazłeś... Mam nadzieję, że po prostu do Ciebie ta historia nie trafiła, faceci szukają w książkach czegoś innego :)
OdpowiedzUsuńPoza tym nic nie może być gorsze od Rywalek :)
Ha ha, KABUM! ;) No, to w takim razie też mam taką nadzieję - oby ta kasa nie okazała się wrzuconą w błoto. :)
UsuńA Rywalek nie czytałem i też nie mam i nigdy nie miałem takiego zamiaru.
Aj, może źle, że zabrałeś się akurat teraz, kiedy blogosfera aż piszczy od Miry Grant :) Faktycznie oczekiwania wtedy rosną pod niebiosa. No i zgodzę się, że niektóre momenty mocno przegadane i ogólnie pierwsza połowa książki dość przeciętna. Później moim zdaniem się mega rozkręciło, a druga część to już miazga totalna. Może się przełam i przeczytaj Deadline? W końcu setki blogerów nie mogą się aż tak mylić :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że blogery mnie za to nie zjedzą. :p No, z wieloma seriami tak mam - dużo osób poleca, ja się napalam, a potem klapa, bo mi się nie podoba. Z Deadline na razie poczekam, muszę ochłonąć po tej części, ale może za kilka miesięcy sięgnę, nie wykluczam takiej opcji. :)
Usuń[A może jednak mogą! Nawet blogerzy nie są nieomylni. ;)]
Oj zgodzę się z tymi przydługimi opisami. Strasznie spowalniały akcję i momentami myślałam, że zasnę... Pierwsza połowa książki była przeciętna, ale potem czytało się już lepiej. Feed okazało się całkiem inne, niż sobie wyobrażałam. Szczególnie irytowało mnie to zapatrzenie bohaterów w statystyki i popularność... Jednak w ogólnym rozrachunku książka w moich oczach wypada pozytywnie :) A wracając do tematyki zombie, to poleciłabym ci World War Z, które było genialne, ale chyba już je czytałeś ^^
OdpowiedzUsuńYup, yup, WWZ czytałem i baardzo mi się podobała. :) W moich oczach Feed wypadł nie do końca pozytywnie, co już pewnie zdążyłaś zauważyć, no ale bywa.
UsuńJestem w trakcie czytania "Feed", bo niemal na każdym recenzenckim blogu były o serii same pozytywy. Miło, że ktoś postanowił być "inny" ;). A tak na poważnie, to ja sama mam problemy z czytaniem, jeszcze nie jestem nawet w połowie, bo... no właśnie nic się nie dzieje. Poza tym po pierwszym rozdziale ciągle czuję rozczarowanie... No nic. Trudno.
OdpowiedzUsuńA co do tej całej Karoliny i aferą z miastami - nie znam się na stanach Ameryki Północnej, jednak, muszę przyznać, że jeżeli w oryginale również jest ten błąd... To autorka zwyczajnie zawaliła sprawę.
Ja byłem bardzo na tę serię nakręcony, przez te masy pozytywnych opinii właśnie. A tu taki zong.
UsuńMam nadzieję, że nie zaśniesz chociaż przy jej czytaniu! :)
Ja tutaj bardziej obstawiałbym tłumaczkę, chociaż nie wiem, to nie osądzam. Tylko zastanawiam się, dlaczego ani korektor, ani redaktor tego nie wyłapali. Trudno, ale szkoda, że takie błędy są w książce.
Jak ja uwielbiam blogerów, którzy krytykują książki jak dotąd zbierające same pozytywne opinie ^^ Serio! :D Co do książki, to niby mam na półce, ale jakoś średnio mi się po nią chce sięgać. :) Kiedyś w końcu to zrobię, ale może dzięki twojej opinii nie będę niczego od lektury wymagać i się nie rozczaruję? Kto wie? W każdym razie, plusem zdecydowanie pozostanie okładka, bo jest megaklimatyczna i strasznie mi się podoba u mnie na półce ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Hihi, no to witam, mi często to się zdarza... :D U mnie też ta książka swoje przeczekała na półce, ale przyznam rację - okładkę ma ładną. I jak się ją przyjemnie trzyma... *mac mac* :)
UsuńRównież pozdrawiam!