piątek, 9 stycznia 2015

"Posępna litość" Robin LaFevers



Przed sięgnięciem po książkę Robin LaFevers nie wiedziałem do końca, czego mam się spodziewać. Zazwyczaj nie czytam opisów na okładkach czy innych streszczeń, bo wolę sam odkrywać całość historii. Tutaj mam fantasy i są asasyni - taki był stan mojej wiedzy na temat Posępnej litości przed lekturą. A podczas czytania przypomniałem sobie, jak to dobrze czasem przeczytać fantasy z elementami historycznymi. 

Bretania, XV wiek. Ismae jako nastolatka zostaje uratowana z rąk ojca brutala i równie okropnego męża. Sieć tajemniczych osób pomaga dostać jej się na wyspę, gdzie swoją siedzibę ma klasztor Świętego Mortaina, boga śmierci. Tam odkrywa prawdę - a przynajmniej jej część. Zakonnice naprawdę szkolą elitarne zabójczynie, służki Mortaina, wypełniające część jego woli na tym świecie. Co więcej - ona ma zostać jedną z nich. Ona, Ismae Rienne, naznaczona przez boga śmierci... 

A wszystko to powiązane z politycznymi aferami i dworskimi intrygami, wynikającymi z prób zachowania niepodległości przez Bretończyków w obliczu wrogiej i ekspansywnej Francji. Jaką misję będzie miała do spełnienia w tym świecie Ismae?

Po pierwszych rozdziałach myślałem, że powieść LaFevers to zwykłe młodzieżowe fantasy z kolejną papierową, średnio-znośną bohaterką. A tymczasem z rozdziału na rozdział Posępna litość coraz bardziej mnie do siebie przekonywała, zaplątywała mnie w akcję i zagadki, ciekawiła poczynaniami Ismae i kusiła coraz to większą porcją zwrotów fabuły. Do tego mogłem poznać etap historii w szkole raczej pominięty - czasy Anny Bretońskiej i wojen jej małego państwa z Francuzami. 

Do gustu z czasem przypadła mi też główna bohaterka. Może nie jest tak, że należy ona do jakichś moich ulubionych czy szczególnych, ale nie irytowała mnie (przesadnie często) i dało się ją lubić. Przy takiej powieści - gdzie postać zajmuje praktycznie najważniejsze miejsce, a dodatkowo jest narratorem - jest to i tak sporym osiągnięciem i zaletą. 

Posępna litość to skonstruowana z pomysłem, dobrze napisana historia. Zapewnia podróż do średniowiecznego świata pełnego dworskich intryg, walk i politycznych rozrachunków. Do tego dochodzi wątek Ismae jako sekretnego zabójcy, miłość i nieco fantastycznych wątków. Wszystko zgrabnie się ze sobą łączy, jest logiczne i dobrze się to czyta. A dodatkowo wciąga i ma ponad pięćset stron, więc zapewnia zajęcie na długi czas. Czyli jednym słowem... ta książka ma wszystko, żeby się spodobać! 

Autor: Robin LaFevers
Tytuł: Posępna litość
Tytuł oryginalny: Grave Mercy 
Rok wydania oryginalnego/polskiego: 2013, 2013
Tłumaczenie: Dominika Wiśniewska  
Cykl/seria wydawnicza: Jego nadobna zabójczyni #1
Wydawca: Wydawnictwo Fabryka Słów
Liczba stron: 544
Cena z okładki: 39,90 zł
Moja ocena: 7/10

8 komentarzy:

  1. Od dawna mam w planach, ale dopiero Twoja recenzja narobiła mi apetytu

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co piszesz, to ta książka ma wszystko, co cenię w książkach, ale mimo to jakoś nie mogę się przekonać. Nie wiem z czego to wynika. To są idealnie moje klimaty, a tu pojawia się jakaś niechęć... Choć znając siebie, pewnie i tak przeczytam.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    lustrzananadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To myślę, że najlepszym sposobem na tę "niechęć"... będzie właśnie przeczytanie tej książki. :p

      Usuń
  3. Książka okazała się dla mnie nie małym zaskoczeniem :P Przyznaję, bowiem że liczyłam na ciut inną treść. Nie znaczy to jednak, iż mi się nie podobało. Tak jak napisałeś, "Posępna litość" ma wszystkie elementy potrzebne do tego aby ją polubić i pochłonąć w dość szybkim tempie. Zresztą to samo mogę powiedzieć o kontynuacji, która trzyma poziom narzucony sobie przez autorkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również bardzo się zaskoczyłem treścią, ale szczerze polubiłem pomysł autorki. I muszę jak najszybciej sięgnąć po kolejny tom! ;)

      Usuń
  4. Jakoś nie brałam pod uwagę tej powieści, z góry zakładając, że to niezbyt ciekawa młodzieżówka. A tu niespodzianka i okazuje się, że historia ma szansę się podobać, więc i ja dam jej zielone światło :)

    OdpowiedzUsuń