Grim jest paryskim gargulcem, a do tego jednym z najlepszych członków Naczelnej Policji Gargulcowej (ah, te nazwy <3). Ma pilnować porządku, tego, by Innostoty nie mieszały się w sprawy ludzi i stać na straży bezpieczeństwa swojego świata. Mia jest nastolatką, która wychowuje się z matką i ciocią. Jej ojciec, malarz, popełnił samobójstwo, bo widział dziwne istoty, w których istnienie nikt nie chciał mu uwierzyć... A teraz niecodzienne rzeczy zaczynają się przytrafiać również Mii.
Tymczasem do paryskiego świata wkrada się strach. Fala niewyjaśnionych morderstw wstrząsa miastem, a Grim i Mia, chcąc nie chcąc, będą musieli współpracować... Gdy już dowiedzą się o swoim istnieniu.
Gdy zaczynamy czytanie Grima, wpadamy w mroczny klimat Paryża, który otula nas aurą tajemnicy, niebezpieczeństw magicznego świata i wąskich, zdobionych uliczek. Grim jawi się jako mocny, intrygujący charakter, a już po kilku rozdziałach na jaw wychodzi szereg zagadkowych wątków, które przytłaczają i wbijają w fotel - wszystkie rozwiązania chce się poznać już, natychmiast, a tu jeszcze tyle kartek (bo książka ma ponad 600 stron)!
I w tym momencie rozumiesz wszystkie zachwyty innych ludzi nad tą powieścią, ona zaczyna pochłaniać również ciebie... a w następnej chwili wszystko szlag trafia. Do akcji wkraczają wróżki, gnomy i jednorożce, a ty masz ochotę podrzeć te strony i czym prędzej spalić! Sio z wróżkami, to było m r o c z n e! Ratunku!
Ze świetnie zbudowanego, obiecującego toru akcja spada prosto na dno. W jednej chwili. A z czasem zaczyna coraz głębiej zapadać się w mule. Wszystkie tajemnicze wątki łączą się w jeden, ble, Mia, jak każda nastoletnia bohaterka z głupiej młodzieżówki, zaczyna mieć rozterki dotyczące wszystkiego, a Grim... jak widać, nie bez powodu znalazł się w tytule książki. Bo staje się tak samo głupi i denny jak ona.
Gesa Schwartz przedstawia nam idealny plan tego, jak napleść słaby pomysł na schemat zajeżdżający schematem, goniący stado schematów. Gdy na horyzoncie pojawiają się problemy, bohaterowie wyciągają asa z du... rękawa, *szast!, prast!, lasery!, pozamiatane!*. Albo, jest też druga opcja. Nagle okazuje się, że Grim ma 1636174628746492 potężnych znajomych, którzy wiszą mu jakąś przysługę i są w stanie zaradzić jego kłopotom. Albo po prostu: byle spotkany człowiek w chwili zagrożenia okazuje się sojusznikiem. Ci książkowi to mają farta, kurde!
No, więc 3/4 książki wygląda tak: Mia i Grim wpadają na pomysł, który może pomóc im w ocaleniu świata, jednak podczas realizacji dopadają ich mega kłopoty, potem wkraczają lasery!/znajomi, a naszym cudownym bohaterom udaje się wydostać! Jednak to, co zrobili, okazuje się niewystarczające, więc wpadają na kolejny pomysł, schemat się powtarza, bla, bla, bla...
Gesa Schwartz, jak przystało na każdego szanującego się przedstawiciela narodu niemieckiego, musiała wpleść w swoje dzieło odrobinkę ich przezabawnego poczucia humoru... który polega na tym, że Naczelna Policja Gargulcowa musi się przebierać w szykowne ciuszki, bo tak umyślił sobie ich szef! Eh, Gesa, ty to jesteś zabawna! Dawno się tak nie uśmiałem podczas czytania!
I jeszcze jedna kwestia, która nie daje mi spokoju... Mia jest nastolatką. Ma czas na wałęsanie się po cmentarzach, hasanie z gargulcem, ukrywanie się po magicznym świecie... ALE CZEMU TA FRANCUSKA ŁAJZA NIE CHODZI DO SZKOŁY?! CZY TAM JEST JAKIŚ INNY SYSTEM EDUKACJI?! I CZEMU JEJ MATKA MA TO GDZIEŚ??? O co chodzi...
Tak sobie teraz myślę... że kiedyś napiszę książkę. Będzie tajemnicza, mroczna i brutalna. Dużo krwi, zatęchłych pomieszczeń, obskurnych klatek i ciemnych korytarzy... Będę w niej mordował tych naj, naj, naj - najgorszych, najgłupszych, najbardziej zasługujących na tortury bohaterów. Ha! Guess who'll be first...
Szkoda, że zapłaciłem za Grima 50 złotych. Bo jestem pewien, że gdyby było inaczej, to już dawno zaliczyłby bliską styczność ze wszystkimi powierzchniami płaskimi w domu. Bleh... Komuś nie szukającemu logiki w treści na pewno Pieczęć Ognia się spodoba. Reszta może sobie darować tę za długą, nudną, infantylną... papkę. Coś strasznego.
Autor: Gesa Schwartz
Tytuł: Grim. Pieczęć Ognia
Tytuł oryginalny: Grim - Das Siegel des Feuers (vol. 1)
Rok wydania oryginalnego/polskiego: 2010, 2013
Tłumaczenie: Ryszard Turczyn, Krzysztof Żak
Cykl/seria wydawnicza: trylogia Grim #1
Wydawca: Wydawnictwo Jaguar
Liczba stron: 632
Cena z okładki: 49,90 zł
Moja ocena: 3/10
Trójka tylko za całkiem dobry początek i wątek gargulców, który mimo tego, że został tragicznie wykorzystany, to wciąż zasługuje na uwagę z racji takiej, że w fantastyce nie jest popularny. A lepsza taka oryginalność niż żadna.
Ja też nie chodzę do szkoły.
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja.
Pozdrawiam.
Kolejny raz książka którą wszyscy się zachwycają, tobie się nie podoba. I teraz zastanawiam się czy to cała reszta kłamie, czy te książki naprawdę są takie słabe. Bo kurczę no, miałam ochotę na Grima, a teraz... już sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńTo jest serio wielka cegła. Za duża, by ryzykować, czy się spodoba. :p
UsuńNo jak nie chodzi do szkoły, mówi przecież, że chodzi.;P A poważnie, to sadzę, ze tu się akurat czepiasz - w młodzieżówkach mało który główny bohater zajmuje się czymś tak przyziemnym, jak chodzenie do szkoły, taka konwencja. A Mia wygląda mi raczej na taką, dla której kilkudniowe wagary to nie pierwszyzna...
OdpowiedzUsuńAkurat "Pieczęć ognia" uważam za ciekawe czytadło, choć ze zmarnowanym potencjałem. Podoba mi się świat przedstawiony (akurat na mroczność się nie nastawiałam, więc jej brak mnie nie rusza), za to czarny charakter pierwszorzędnie zmarnowany. Podobnie jak wątek relacji Grima z Mią. No i kierunek rozwoju samego Grima też nie najlepiej przemyślany, ale ogólnie całkiem fajna rozrywka.
No, kilkudniowe wagary, ale ta to sobie odpuściła chyba szkołę na stałe.
UsuńHm, dla mnie jest tu zbyt dużo słabych punktów. Miałem mniej więcej 0 rozrywki przy czytaniu, chociaż chciałem, żeby było inaczej.
Jak Ty się czepiasz o wszystko, gorzej niż baba :3 Rili! :D
OdpowiedzUsuńWiesz, lepiej się czepiać, niż udawać, że coś jest logiczne.
UsuńNo ale aż tak.
UsuńNiemiecki humor <3 Na pewno porywający :D Z tą łajzą to mnie szczerze rozbawiłeś, całe szczęście, że się nie posmarkałam, b byłoby niesmacznie :P I rzeczywiście ci Francuzi mają całkowicie inny świat :D
OdpowiedzUsuńAle najbardziej to mnie przeraziła cena tej książki. Nosz k****! I potem się wszyscy dziwią, że czytelnictwo wymiera. Bo bo kuźwa kto w dzisiejszych czasach zarabia tyle, by sobie kupować książki w takich cenach?! Na pewno nie ja :(