poniedziałek, 12 stycznia 2015

"Moja mroczna strona" Gabrielle Zevin


Jest jedna taka rzecz. Jedna jedyna, niepowtarzalna, wyjątkowa w całym kosmosie. Taka, która zażegna każdy smutek, spór, przegoni negatywne emocje. Lekarstwo duszy, pożywka zmysłów. Koronowana na królową wszechświata. Wielbiona, czczona, kochana. Czekolada.

Anna żyje w czasach, gdy ta i wiele innych substancji zostało zakazanych. Jest rok 2083, a ona mieszka w Nowym Jorku z babcią i dwójką rodzeństwa. Jest córką bossa czekoladowego, który zajmował się produkcją i rozprowadzaniem kakaowego szczęścia. Niestety, interesy te nie były do końca legalne i jak to bywa w mafijnym świecie, łatwo można stracić głowę. Taki też tragiczny los spotkał rodziców Anny, a ta ma nadzieję, że już nigdy nie będzie musiała angażować się w rodzinne interesy, które przejęli teraz dalsi krewni. Zajmuje się upośledzonym bratem, schorowaną babcią i młodszą siostrą, dodatkowo chodzi do szkoły i chce wieść normalne życie. Jednak nazwisko Balanchine nie wybiera. Jako córka mafioza będzie miała mnóstwo wrażeń. 

Z racjonalnego punktu widzenia nie powinienem czytać kolejnej dystopii o 16-letniej bohaterce. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że mi się ona nie spodoba. Bo ileż można znosić takie same realia, problemy i zachowania. A jednak wypiąłem się na moje logiczne myślenie i zapragnąłem jak najszybciej mieć Moją mroczną stronę, gdy tylko wyczytałem, że będzie o czekoladzie. Takie... życiowe zboczenie. 

I trochę mnie ta książka zawiodła. Wiadomo, nie liczyłem na arcydzieło literatury, bo choćby będąc nie wiadomo jak zapatrzonym w słowo "czekolada", nie można nie zauważyć, że będzie to bardzo prosta książka. Ale po nieco komediowym opisie liczyłem po cichu na coś groteskowego i ironicznego. Całość okazała się jednak po prostu płaską, szarą młodzieżówką. Lekka, zwyczajna, mało ambitna, bez konkretnego przekazu czy zapadającej w pamięć treści. Tak zwyczajna, że aż trochę boli. 

Nie ma w książce Zevin żadnego pazura, ostrości, cięższego klimatu. Niby treść o mafii, a jednak mamy tu taką Annę (która w książce jest ciągle nazywana Anią - Aniu to, Aniu tamto, co irytuje, bo brzmi, jakbyśmy mieli do czynienia z pięciolatką - jakby nie mogło zostać Anya, jak w oryginale, albo chociaż Anna, czy to jakiś problem?), nieporadną kruszynę z charakterem jak owieczka oraz świat i wydarzenia przedstawione tak, że nawet jeśli coś się stanie, to i tak zaraz będzie kolorowo i bezpiecznie. I tak czytasz i zastanawiasz się, czy to serio miało być o mafii, bo na próżno tu szukać dreszczyku czy charakteru, a bohaterowie to cała banda dobrych, ciepłych kluch. 

Moją mroczną stronę ratuje trochę obrót wypadków pod koniec, który to daje nam nadzieję na więcej akcji i niebezpieczeństw w drugim tomie tej czekoladowej trylogii. Liczę na to, że fabuła nabierze tempa i w końcu autorka zasieje w czytelnikach jakieś ziarno niepokoju lub emocji. Dużo też zależy od Anny (czy raczej: Ani vel Aneczki), która powinna dowiedzieć się, jak zachowują się prawdziwi mafiozi. Inaczej nie widzę dla tej serii świetlanej przyszłości. 

Moja mroczna strona nie zachwyca. Pomysł brzmiał fajnie przed przeczytaniem, bo w praktyce jest z nim o wiele gorzej. Być może w następnych tomach Zevin dopracuje tę historię, ale póki co, zamiast tej pozycji kupcie sobie porządną tabliczkę czekolady. Która, na szczęście, w naszej rzeczywistości nie jest zakazana. 

Autor: Gabrielle Zevin 
Tytuł: Moja mroczna strona
Tytuł oryginalny: All These Things I've Done 
Rok wydania oryginalnego/polskiego: 2011, 2014
Tłumaczenie: Anna Gren
Cykl/seria wydawnicza: czekoladowa trylogia #1
Wydawca: YA! (GW Foksal)
Liczba stron: 384
Cena z okładki: 39,99 zł
Moja ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję GW Foksal!

7 komentarzy:

  1. Czyli szału nie ma. Zastanowię się nad nią, ale nie będę specjalnie polować :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Corleone w spódnicy niby :/ To zdanie mnie ruszyło i chciałam tę książkę, na szczęście kolejka jest tak długa, że jej nie kupiłam. I dobrze! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam tę książkę w planach, ale jednak sympatycznej dystopii to ja nie chcę, bo gdzieś czytałam, ze taka jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Eeech... nie kupuję. Nie lubię rozczarowań, a z Twojego tekstu wynika, że mogłoby mnie spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Opis książki wydał mi się... żartem :P Więc już samo to mnie nie zaciekawiło... choćbym nie wiem jak kochała czekoladę. Tak więc niczego nie straciłam i moje odczucia zdają się być całkowicie słuszne :):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie słyszałam o tej ksiażke. Szkoda że nie za bardzo ci się podobała, bo z chęcią bym przeczytała :D Choć pomysł jest dość śmieszny :D

    OdpowiedzUsuń