środa, 31 grudnia 2014

Mój 2014 w muzyce

Dzisiaj ostatni dzień roku. Czas podsumowań, przemyśleń, planów. I zabawy! Która oczywiście musi przebiegać w rytm muzyki. Jednak dzisiaj nie przychodzę do was z imprezowym disco-gunwem, ale z muzycznym przeglądem roku 2014. Czego słuchałem, co pokochałem, jacy artyści mnie zajmowali? 

Wpierw chcę was poczęstować subiektywnym TOP 5 albumów. Będzie pysznie. Smacznego! 



Chyba jestem nieco przewidywalny. Ale Lana to moje życiowe pierwsze miejsce i nie mogło jej tutaj zabraknąć. Wydała w tym roku nowy album, Ultraviolence (Ultra-przemoc). Żyję nim cały 2014 i jest on dla mnie definicją tego roku. Słuchałem go najczęściej, uwielbiam ten klimat, ten głos, te teksty. Chociaż wszystko jest takie sad / don't leave me, to jednak to kocham. Kocham tę muzykę. I kocham Lanę Del Rey.


Na drugim miejscu MØ! Duńska wokalistka, która już przewinęła się tutaj na blogu. Uwielbiam jej debiutancki krążek No Mythologies to Follow i to nim żyłem przez wakacje i na przełomie lato-jesień, a ostatnio do niego powróciłem. Przesłuchany masę razy, wielbiony przeze mnie najbardziej na świecie. Mało jest lepszych rzeczy od tego brzmienia i tego głosu. Absolutny geniusz. MØ nagrała też piosenki w duecie z Elliphant (One More) i Iggy-Piggy Azaleą (Beg for It), które również są świetne i przeze mnie przesłuchane wzdłuż i wszerz. A wczoraj wydała nową piosenkę - New Year's Eve! Bardziej idealnie być nie może. Sylwester z MØ. Oby i w 2015 jej nie zabrakło. 

Na trzeciej pozycji HAIM i Days Are Gone. Lekkie, cudownie zajmujące, dające poczucie wolności i szczęścia dźwięki. Idealne na słoneczną pogodę, letni czas. Ale też na przejaśnienie jesienno-zimowej chandry. Dla mnie jeden z najlepszych krążków, jakich słuchałem w tym roku, głównie w wakacje. I jeden z tych, do których zawsze będę wracał. 

I czwóreczka. Lorde: Pure Heroine. Ah, ta laska wie, jak zdobyć mnie muzyką. Niestety za jej osobistością nie przepadam. Ale za twórczością owszem. Cały krążek jest świetny i ciężko się od niego oderwać. Ma klimat, ma nieziemski styl, a wokal Lorde hipnotyzuje i przyciąga. W 2014 swój czas miały też u mnie Everybody Wants to Rule the World i Yellow Flicker Beat, a teraz tylko czekam, co Ella pokaże nam w tym roku. 

Wielu z was się pewnie zdziwi, ale tak, również Bangerz słuchałem w tym roku na okrągło. Zdecydowanie wolę tę teraźniejszą wersję Miley - zarówno w kwestii wizerunku, jak i muzyki. A przy otworach z tej płyty... można właściwie robić wszystko. Specyficzne, wpadające w ucho, przyjemne kawałki, do których bardzo łatwo się przywiązać... i od których prosto uzależnić. Także Miley Cyrus w moim osobistym rankingu zdobywa miejsce piąte i idealnie zamyka to zestawienie. 

Ale, ale... Jeszcze pozostaje kwestia tego, jakich pojedynczych utworów słuchałem najchętniej... TOP 10? 

1. Lana Del Rey - Fucked My Way Up to the Top 
2. Lana Del Rey - West Coast 
3. Lana Del Rey - Shades of Cool 
4. Birdy - Not About Angels 
5. Charli XCX - Break the Rules 
6. Imagine Dragons - Demons 
7. Lana Del Rey - Brooklyn Baby
8. Lana Del Rey - Summertime Sadness 
9. Billy Boyd - The Last Goodbye 
10. Lana Del Rey - Ultraviolence 

Łomatko, mój last.fm chyba kłamie. Jak już mówiłem, z Laną jestem przewidywalny, i chyba zawsze będę... Eh. Birdy, bo miałem fazę na soundtrack z Gwiazd naszych wina. Charli XCX słuchałem głównie pod koniec wakacji, bo... I don't wanna go to school, I just wanna break the rules. Imagine Dragons to Imagine Dragons, więc chyba nie muszę wyjaśniać... I jeszcze wśród tłumu Lanek znalazł się Billy Boyd z piosenką z Hobbita 3, którą poznałem dopiero w kinie, czyli 26 grudnia... i zdążyłem jej przesłuchać już ponad 60 razy. Tak, katowałem w kółko, jestem nienormalny. I tak w sumie ranking się zgadza, tego słuchałem najczęściej, są artyści, których lubię... Ale wciąż jedna kwestia nie daje mi spokoju... 

Gdzie Anaconda? Oficjalnie - n a j l e p s z a piosenka tego roku. Bumbubmubmbumbubmbum... 
(A najgorsze jest to, że znam na pamięć. Nawet zwrotki). [*] 

Podsumowując: rok 2014 należał głównie do gatunków alternative i indie. Czyli tego, co lubię najbardziej. A wasz? Jakich albumów słuchaliście najchętniej, jakie kojarzą wam się z mijającymi dwunastoma miesiącami? I jakie single najczęściej gościły na waszych playlistach? 


Do następnego roku. I udanej zabawy, x. 

Za pomoc przy grafikach dziękuję Krystianowi z Książkowego Chaosu! Który też jest all about that bass. 

4 komentarze:

  1. Omajgad co ty dodałeś na koniec tego postu. Nie znam Cię [*]. Z Laną jesteś tak przewidywalny, że bardziej chyba być nie możesz. MØ jakoś mnie nie przekonywała, ale jej nowy kawałek jest aw. Lorde jest ogólnie fajna i nadal nie ogarniam co Ci z tym kameleonem, a no i Miley (y).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amanda, wiesz, nie narzekaj, tylko szejk det buti!

      Lorde jest kameleonem. Raz kameleon, na zawsze kameleon.

      Usuń
  2. Lanę uwielbiam i ja, natomiast ta piosenka Meghan mnie denerwuje, irytuje, wkurza i nie mogę jej słuchać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież nie dałem jej tutaj, żeby się nią zachwycać. :D

      Usuń