niedziela, 19 października 2014

Lalki to zło! (Annabelle, 2014)


Mia i John, młode małżeństwo, spodziewają się dziecka. Są przykładną amerykańską parą, ładną, ułożoną, ze zgrabnym i przytulnym domem. Ale Mia ma coś z głową, i podobają jej się porcelanowe lalki... Ma ich w domu chyba z 10, ale i tak cieszy się z następnej, którą kupuje jej mąż ("O! Idealnie pasuje do kolekcji!" - sic!). Mia nie lubi swojego dziecka, więc wszystkie ustawia w pokoju malucha, coby ten miał koszmary i traumę do końca życia...

Pewnej nocy Mia i John zostają napadnięci przez chorą psychicznie córkę sąsiadów i jej chłopaka, a najnowsza lalka opętana przez ducha dziewczyny, diabła, demona i co tam jeszcze się przypałętało. I zaczyna się zabawa, a Mia przestaje być zafascynowana lalkami... 

Raczej nie wybrałbym się na ten film do kina, gdyby nie hasło "Przed Obecnością była...". Bo, jak może wiecie lub nie, Obecność uwielbiam i doskonale pamiętam słodziutką lalkę Annabelle, która się tam przewinęła. To jak tu nie zobaczyć produkcji o niej?! 

I o ile film Jamesa Wana wyszedł świetny - klimatyczny, zaskakujący, z bardzo dobrą grą aktorską, scenografią i muzyką, to niestety Annabelle mnie zawiodła. Ani to straszne, ani emocjonujące, a przez cały film tylko siedzisz i marzysz, żeby tę blondynkę wreszcie szlag trafił albo żeby w końcu ukłuła się tą głupią igłą z maszyny do szycia. Jakoś historia brzydkiej lalki mnie nie przerażała (przynajmniej na ekranie, gdybym miał taką w domu, to bym ją spalił w piecu). Film był nudny i przez cały czas jego trwania obserwowaliśmy tylko jak bardzo Mia nie nadaje się na matkę (zostawia dziecko w mieszkaniu i wychodzi, wpuszcza wózek pod ciężarówkę itd...). 

Nie wiem, jak określić Annabelle. Bo straszne to to nie jest, ale nawet się na seansie pośmiać nie można, bo właściwie nie ma z czego. Na półtorej godziny siedzenia w kinie przypadły ze 2 emocjonujące, ciekawsze momenty? Reszta czasu to w sumie nuda, bo nic szczególnego się nie dzieje. Już lepsza rola przypadła Annabelle w Obecności, gdzie pojawiła się tylko w kilku scenach. Film można obejrzeć ze znajomymi, ale jeśli szukacie czegoś mocniejszego i lepszego, to wybierzcie coś innego - chociażby wspomnianą wyżej Obecność

Annabelle, 2014 r., reż. John R. Leonetti 



Widzieliście może Annabelle? Jak wam się podobała? A może planujecie zobaczyć?

8 komentarzy:

  1. Nie widziałam ani "Annabelle", ani "Obecności", ja w ogóle dość rzadko horrory oglądam, a ten chyba sobie odpuszczę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, chciałam iść, a potem obejrzeć Obecność... A tak, obejrzę tylko obecność. Trailer jakoś mnie nie przeraził, więc potwierdziłam tylko swoje domysły, że nie warto iść do kina. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Hi, to super. Obecność oglądaj czym prędzej! :p

      Usuń
  3. Ja też Obecność uwielbiam, dlatego byłam bardzo ciekawa tego filmu. Obejrzę i tak, ale już pewnie nie w kinie tylko brzydko ukradnę z odmętów internetu :(

    OdpowiedzUsuń
  4. No patrz. A dosłownie dziś moi koledzy w klasie dyskutowali o tym filmie i też strasznie narzekali, że się zawiedli. Ja osobiście nie oglądałam ani "Anabelle" ani "Obecności" bo nienawidzę horrorów. Ale ostatnio zaczynam się trochę łamać i być może... (z podkreśleniem MOŻE) wkrótce poznam ten drugi tytuł... :o
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak można nie lubić horrorów, no Sherry! :D Do "Obecności" warto się przekonać, bo przypomina te najlepsze, klasyczne straszne filmy. ;)

      Usuń