wtorek, 28 października 2014

Jak pogromca Smauga stał się wampirem (Dracula: Historia nieznana, 2014)


Oglądaliście może filmy Jacksona o przygodach Bilba Bagginsa? No, te na podstawie Hobbita Tolkiena... Zakładam, że tak - jeśli jeszcze jakiś rodzynek nie widział, to ruchy! Podziwiajcie pierwszą część, starajcie się nie irytować za bardzo na drugiej i czekajcie cierpliwie na trzecią. W każdym razie: jeśli widzieliście, to na pewno kojarzycie mordkę Barda z Esgaroth, Miasta na Jeziorze. Tak, tego, który zastrzelił Smauga - dużego, groźnego, ziejącego ogniem, latającego i mówiącego gada (pif, paf!). No, to właśnie ta Historia nieznana mówi o jego losach z czasów, gdy był jeszcze księciem na rumuńskiej prowincji... I jak urosły mu kły i zaczął pić krew... (Nie świeci. Potwierdzone info). 

Za młodu Prins Vlad (Luke Evans) został wcielony do osmańskiej armii. Wywijał mieczem i nabijał na pale, siał postrach w szeregach wroga. Ale z czasem powrócił na ojcowiznę - do Transylwanii, i został księciem (chociaż wciąż lennikiem sułtana tureckiego, so sad). Gdy przychodzi czas na oddanie 1000 młodych chłopców do armii osmańskiej, dzielny Vlad postanawia się sprzeciwić. Idzie do jaskini, znajduje wampira, wypija jego krew... I tak oto staje się Drakulą. Nieludzkim potworem, nieśmiertelnym stworzeniem nocy, wiecznie rządnym ludzkiej krwi. Ale za to z całą masą epickich umiejętności, które pomogą mu pokonać wszystkich jego wrogów (nawet Smauga!). 


Film Gary'ego Shore'a jest ogółem dość nielogiczny. Książę mieszka w zamku (który wygląda jak katedra Notre-Dame, ale to już swoją drogą) pełnym gnuśnej szlachty, która jedyne co potrafi to jeść i krzyczeć, że tak to ładnie ujmę. Jeszcze są słudzy, ale poza nimi Vlad nie doczekał się chyba żadnych innych poddanych - reszta jego kraju została przedstawiona jako łąki, pola, doliny, wzgórza i pagórki. Gdy armia turecka atakuje... zamek okazuje się pozbawiony jakichkolwiek żołnierzy czy zdolności obronnych, więc wszyscy jego mieszkańcy muszą uciekać do klasztoru położonego gdzieś za siódmą rzeką i ósmą górą. Nie wiem co prawda po co, skoro Mr. Drakula może sam sobie poradzić z całą armią, ale niech się dzieje wola nieba... Jak widać twórcom niespecjalnie zależało na takich szczegółach, liczyły się widocznie tylko kły głównego bohatera i bijatyki. 

Chociaż moim zdaniem sceny walki były udane - może nie idealne, ale na pewno spektakularne. Wykonano je dość ciekawą metodą, bo nie było to takie krwawe uderzanie się mieczami pokazane w całości, ale jedynie urywki z walki - zadanie ciosu, *cięcie*, blok, *cięcie*, cios, *cięcie*, miecz wbity w ciało. Stworzone z krótkich klatek, dynamiczne i widowiskowe - czyli można powiedzieć, że w tej kwestii się spisali. 

Podobały mi się też krajobrazy i cała gama efektów specjalnych, bo tworzyły - jak na historię o Drakuli przystało - mroczny i intrygujący klimat. Trochę zawiodłem się na aktorach, bo chociaż pan Bard nie grał najgorzej, to jednak przeszkadzała mi jego twarz, i to bardzo. Coś takiego Luke Evans ma w sobie, ten czar, urok osobisty, że jak go widzę na ekranie, to mam ochotę wyjść z kina. Sarah Godon, jego filmowa żonka, też się talentem nie popisała. Po prostu jej zdolności aktorskie dorównują kłodzie. Dawno nie widziałem tak dennej i zagubionej aktorki. 

Dracula: Historia nieznana ma być tylko wstępem do całego uniwersum o potworach (Frankenstein, czekam!). I chociaż dobrze się nie zaczyna, to jednak coś innego od superbohaterów świetnie wpasuje się w rynek i gusta. Dracula wypada w moich oczach zbyt bezsensownie i słabo, bym mógł go polecić, jednak czekam na następne filmy z tej kategorii. Bo jeśli tylko twórcy lepiej przemyślą scenariusz, to wyjdzie z tego coś świetnego. 

Dracula: Historia nieznana (Dracula Untold), 2014 r., reż. Gary Shore

Chociaż Kameleon do tego śpiewa <ok_>

>źródło drugiego zdjęcia 

6 komentarzy:

  1. Ostatnio coraz częściej te superprodukcje są mało logiczne, a filmowcy najwyraźniej stawiają jedynie na efekty specjalne - ma się dziać dużo i głośno. Tylko, że gdzieś w tym wszystkim ktoś zapomniał o malutkim szczególiku - dobra fabuła to podstawa. A mam wrażenie, że tu jej zabrakło.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja miałam ochotę się na to wybrać swego czasu, wiesz? Lubię jak latają miecze, spadają głowy i płynie krew, ale w tak bezsensownym wydaniu, jak mówisz, nie wiem czy warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No takie filmy to najlepsze z najlepszych. :D Dlatego też poleciałem ucieszony do kina, a tu klapa. Jakbyś nie chciała ryzykować, to zawsze można jeszcze wynaleźć film w odmętach Internetów. :p

      Usuń
  3. O kurczę. Szkoda. Bo miałam iść do kina na ten film, a teraz niespecjalnie mam na niego ochotę. :) To znaczy, prędzej czy później, pewnie go obejrzę, ale raczej nie będę marnować cennych pieniędzy na nieudany seans, skoro zamiast tego mogę sobie zamówić jakąś książkę.
    Tak czy inaczej, miałam pewne nadzieje w związku z tą produkcją, ale twoja opinia nie jest pierwszą (powiedzmy) negatywną, także... Na razie podziękuję. :(
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Pieniądze na książkę to pieniądze dobrze wykorzystane! :D
      Ja również oczekiwałem fajnego filmu, a niestety nie wyszło. Czekam w końcu na coś dobrego w klimatach bitewno-fantastycznych. :)

      Usuń