niedziela, 6 lipca 2014

"Krzyk Icemarku" Stuart Hill

"Krzyk Icemarku" Stuart Hill 

Życie władców nigdy nie było i nie będzie łatwe. Zarówno dziś, jak i dawniej. Bogactwo, wygoda i przywileje są wyrównywane przez ogromną odpowiedzialność, ciągłe podejmowanie ważnych decyzji i życie w stresie. A to wszystko potęguje się, gdy wybucha wojna. Król musi przedsięwziąć odpowiednie kroki i walczyć, by utrzymać niepodległość swojego państwa - odpowiada bowiem za nie, ale także za mieszkańców. Takie zadanie jest ciężkie dla każdego, nawet osoby dorosłej, która wiele przeszła, a co dopiero dla nastolatki. Jednak los rzuca czternastoletniej Thirrin właśnie takie wzywanie. 

Icemark od wieków musiał radzić sobie ze wszelkiego rodzaju zagrożeniami. Otoczony przez szereg wrogów, od korsarzy, po wilkołaki i wampiry, musiał nauczyć się, jak przetrwać. A tym sposobem było wybieranie na tron mądrych i silnych władców. Teraźniejszy - Król Redrought, pokonał w bitwach najzacieklejszych nieprzyjaciół Icemarku, a jego potężne rządy zagwarantowały mu szacunek i poważanie. Jednak na południu rozwijał się wróg, silniejszy niż wszyscy inni. Imperium Polipontyjskie na czele z niepokonanym generałem Scypionem Bellorum postanowiło wreszcie wcielić ziemie Redroughta do swojego terytorium. Pierwsza fala wojowników Imperium zostaje jednak rozbita, w wielkiej bitwie ginie jednak też Król Icemarku. Tron i odpowiedzialność za cały kraj przypadnie teraz Thirrin, jego córce. Czternastolatce, która po zimie będzie musiała zmierzyć się z całą potęgą sąsiada z południa. Bowiem gdy śnieg na wiosnę stopnieje, a przełęcze na powrót będą przejezdne, armie wroga ponownie ruszą do boju. 

I co teraz? Czy tak młoda osoba, wręcz jeszcze dziecko, da sobie radę? Hm... Oczywiście! Zjednoczy najzagorzalszych, odwiecznych wrogów Icemarku byle gadką, ot tak, w pięć sekund i ruszy na wielką kontrofensywę! A jakby czasem jej ludzi brakło, to z drzewami też pogada, bo w końcu skoro już się ma taki dyplomatyczny talent, to dlaczego nie? Przecież las też może z nami walczyć za kilka beczek piwa i dostęp do jednej doliny. Przy okazji Thirrin pokaże swoim najlepszym, doświadczonym wojownikom jak powinno się machać toporem i prawidłowo zabijać wrogów (w końcu ona najlepiej wie jak się to robi, miesiąc temu skończyła czternaście lat, heloł!), podręcznikowy przykład prowadzenia szarży do boju przeciw niezliczonym, świetnie wyszkolonym żołnierzom (tak, żeby wyjść z niej bez szwanku, mimo że wszyscy chcą cię ukatrupić i jesteś ich największym celem), czy też jak prawie-zabić starszego, silniejszego i mądrzejszego szermierza, którego sława wyprzedza o lata świetlne i który co drugiego wojownika w pojedynku rozwaliłby przy pomocy jednej ręki. Przy okazji będzie latać, ciskać laserami z oczu, rzucać kilkutonowymi głazami i pluć ogniem. Szał bitewny! O tak... No może z tymi ostatnimi lekko przesadzam... ale w sumie nie zdziwiłbym się, gdyby naprawdę coś takiego zaczęło się dziać. Pod koniec tej książki już nic mnie nie dziwiło. 

Chciałem, żeby Krzyk Icemarku mnie zaskoczył. Zapowiedź przeczytałem tylko pobieżnie, gdzieś tam w sklepie popatrzyłem na początek opisu, i tyle. Bo ta książka wydawała mi się naprawdę fajna, dodatkowo ładnie wydana, przyciągała uwagę z półki. No i wypuściła ją na rynek Galeria Książki, która zawsze kojarzyła mi się z dobrą fantastyczną literaturą (i na taką też zazwyczaj u nich trafiałem). I troooszkę się jednak przeliczyłem... Krzyk Icemarku co prawda mnie zaskoczył, i to jak!, tyle że w tę drugą, gorszą stronę. Nie pozytywną. Zdecydowanie NIE pozytywną.

Mam pretensje do wydawnictwa, że nigdzie na okładce nie zaznaczyło, iż jest to książka DLA DZIECI. Zostało to napisane na skrzydełku, w informacji o autorze, z czego zdałem sobie sprawę dopiero po zakupie. Niestety. Chociaż nie wiem dla jakich dzieci jest to książka - tyle bzdur i naciągania fabuły łyknęliby ewentualnie tylko ci najmłodsi, ale z drugiej strony prawie 500 stron gęstego druku to nie jest dobra bajka "na dobranoc". Z resztą "na rano" też nie. Ani "na popołudnie". To w ogóle nie jest dobra książka, choćby pora była nie wiadomo jaka. Dlatego moje pytanie brzmi: kto ma być z niej zadowolony? Bo po przeczytaniu stwierdzam, że ta pozycja jest dla nikogo. Chociaż gdy trochę was zmrozi, to myślę, że nawet mimo lodowego tytułu i zimowej aury w treści, świetnie nada się na opał.

Nie lubię głównej bohaterki. Tych nie-głównych też nie lubię. Nie lubię naciąganej, miejscami absurdalnej fabuły. Nie lubię świata przedstawionego, który na tle innych fantasy niczym się nie wyróżnia. Nie lubię tego, że nawet nie ma tu mapki. Mnóstwa innych rzeczy w tej książce też NIE lubię. I przeraża mnie myśl, że to coś ma kontynuację w postaci następnych tomów.

Chcę o Krzyku Icemarku po prostu zapomnieć. Nie będę tej książki hejtował wszem i wobec, po wsze czasy. Wolę o niej zapomnieć. Niech sobie żyje w zapomnieniu, w najgłębszych zakamarkach tego stanu. I Tobie, mój czytelniku, też to sugeruję. Nie zaprzątaj sobie nią głowy - nie warto. Zbyt wiele dobrych historii czeka na odkrycie.

Autor: Stuart Hill
Tytuł: Krzyk Icemarku
Tytuł oryginalny: The Cry of The Icemark
Tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
Cykl/seria wydawnicza: Kroniki Icemarku - tom I
Wydawca: Wydawnictwo Galeria Książki
Liczba stron: 479
Cena z okładki: 34,90 zł 
Moja ocena: 2/10
 
 Nie lubię x, ale ta piosenka jest akurat ok. Do napisania! ;)

7 komentarzy:

  1. W pierwszym akapicie klimaty książki od razu skojarzyły mi się z "Grą o tron" (oprócz tych wszystkich śmierci oczywiście) i już, już miało mi się spodobać... a to książka dla dzieci. No cóż, czasem takie wpadki się zdarzają. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Gry o tron" jeszcze nie czytałem, ale planuję. I co do wpadek, to mam nadzieję, że już na takie nie trafię. I nikomu tego nie życzę :)

      Usuń
  2. ahaha, ale tytuł ma fajny, aj smark! xd
    No, ale ja serio nie wiem jak Ty to wtedy zrobiłeś, że chyba dopiero jak czekałam na pociąg, zauważyłeś, że to książka dla dzieci xd
    A co do recenzji, fajnie się czytało ten bulwers :D Sporo rzeczy w niej nie lubisz jak widzę, a skoro to same takie bzdury, to nie ma co czytać ^^ Choć przyznam, że bohaterka niezłe rzeczy wyczynia z tego co pisałeś w trzecim akapicie... nie no, serio, tą recenzją zrobiłeś mój dzień! *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupi iSmark. :c
      No ja też nie wiem, i tak, dopiero wtedy, jak staliśmy na dworcu się zorientowałem. :'c
      I się cieszę, ale wolałbym więcej nie czytać takich smarków ;-;

      Usuń
  3. Szczerze mówiąc w momencie kiedy zobaczyłam zdjęcie książki byłam pewna, że recenzja będzie pozytywna... a tu takie zaskoczenie!
    Odpuszczę ją sobie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja też byłem zaskoczony jej treścią >< ;)

      Usuń
  4. Zapewne dla poddanych lepsza taka Thirrin, co wszystko potrafi, niż jakiś nastoletni tyran w rodzaju Joffreya (jeśli jeszcze nie znasz "Gry o tron", sięgnij po nią, a na pewno się ze mną zgodzisz). ;)

    OdpowiedzUsuń