"Orły i wrony" J. M. R. Michalski
Bez wątpienia dzieje naszego kraju są bardzo barwne i zawiłe. Los nie raz dawał nam w kość, wplątywał w niezliczoną ilość wojen i zmuszał do przelewania polskiej krwi, ale też często opiewał naród polski glorią i chwałą. Tak oto na przestrzeni wieków powstała Polsce bardzo piękna historia, która z czasem została zauważona przez pisarzy. Ci odkryli jak dobrą podstawę do napisania książki tworzy przeszłość Polaków i ich narodu. Zaczęło się od Sienkiewicza, a teraz coraz więcej autorów zaczyna tworzyć własne opowieści nawiązujące, w większym lub mniejszym stopniu, do historii Rzeczpospolitej. Na taki pomysł wpadł także Jan Michalski, autor Orłów i wron. Jeśli jednak oczekujecie po tej książce dobrej powieści historycznej, czy też w ogóle dobrej powieści, to nic bardziej mylnego. Ta pozycja z pewnością do udanych nie należy.
"Miłość wymaga wielu poświęceń [...]"
Z zachodnich granic Rzeczpospolitej nadchodzą niepokojące wieści - armia Cesarstwa Niemieckiego nadciąga w całej swojej sile. Pali miasta i wsie, sieje chaos i zamęt, mordując każdego kto nawinie się pod szablę. Sędziwy król, Henryk III Baszowiecki, musi jakoś zapobiec upadkowi swojego państwa. Dopomóc ma mu w tym Aleksy Błędowski, wielki wódz i wojownik, który zasłużył się w wojnie z Turcją. Tak oto polska armia rusza naprzeciw germańskiej fali nadchodzącej z zachodu...
Szczęk szabel, jęki rannych i płacz niewiast. Dworskie intrygi, knowania magnatów i wielkie zdrady małych ludzi. Zakazane uczucie, przyrzeczenie względem Boga i obowiązek wobec ojczyzny? - tak właśnie głosi tekst na okładce. Przyznacie mi rację, drodzy Czytelnicy, że po takim opisie miałem prawo oczekiwać po Orłach i wronach dobrej książki. Takiej też się spodziewałem, więc z chęcią rozpocząłem lekturę. Niestety już po kilku stronach dobrze wiedziałem jak źle trafiłem i jak nietrafne okazały się moje przypuszczenia. Dałem się zwieść ładnej okładce oraz zachęcającemu opisowi i po raz kolejny przekonałem się jak zdradzieckie mogą być te dwa elementy.
Może zacznijmy od tego, czego tak naprawdę oczekiwałem od Orłów i wron. Otóż miałem nadzieję na elementy historyczne, prawdziwe wydarzania i prawdziwe postaci, które znam z podręczników - coś pokroju Jacka Komudy lub innych pisarzy tego typu. Tego jednak nie dostałem. Autor stworzył całkowicie własne uniwersum - na bazie Rzeczpospolitej, ogólnie jednak swoje, nie ma się więc co tu doszukiwać elementów wyżej wymienionych. I może świat wykreowany przez J. M. R. Michalskiego przypadłby mi go gustu, gdyby jednak wszystko było w nim spójne. Tymczasem jest on pełen nieścisłości, np. raz przez Warszawę przejeżdża się kilka godzin, raz można zrobić to przez niecałą godzinę! Turcy spokojnie spacerują po ulicach stolicy, a tymczasem na południu kraju toczy się z nimi wojna o Krym. Podróż z Wielkopolski do Mazowsza trwa kilka tygodni, tymczasem goniec jest w stanie przebyć cały kraj z jednego krańca na drugi w błyskawicznym czasie... Są tam nawet chłopi żyjący w jednym zamku z samym królem! Bzdur jest więc do wyboru, do koloru!
Kolejną rzeczą, która mi się nie spodobała i która bardzo uprzykrzała mi lekturę był warsztat autora. Niedopracowany i bez polotu. Michalski próbował stylizować język powieści na staropolski, nie wyszło mu to jednak i w efekcie czytało się źle, momentami wręcz ciężko i podczas pewnych fragmentów aż zgrzytałem zębami z irytacji. Mimo że jest to druga książka tego pisarza, to jego operowanie słowem dalej pozostawia wiele do życzenia. Myślę, że gdyby popracował nieco nad swoim stylem, wszystko prezentowałoby się o niebo lepiej, aktualnie jednak wynik jego pracy jest jaki jest. Orły i wrony przypominają mi bardziej opowiadanie pisane 'do szuflady', niż pełnoprawną powieść wypuszczoną na rynek księgarski. A szkoda...
Dodatkowym mankamentem jest brak jakiejkolwiek informacji o czasie, w jakim rozgrywa się akcja. Nie ma słowa o roku, wieku czy nawet epoce. Myślicie, że można się tego domyślić? Ha! Skoro stolicą jest Warszawa, a szlachta istnieje i ma już nawet złotą wolność, to pewnie jest to XVII/XVIII wiek. Jednak o prochu strzelniczym, w tamtym okresie z całą pewnością używanym namiętnie, nie ma ani słowa. No i pojawiają się też Wikingowie, którzy swoją egzystencję zakończyli dawno przed pojawieniem się magnatów na ziemiach polskich. Cóż więc, skoro autor bierze się za fantastykę historyczną, powinien trzymać się podstawowej wiedzy dotyczącej przeszłości. Jeśli jednak tego nie robi, niech stworzy całkowicie własne uniwersum, omijając szerokim łukiem Rzeczpospolitą - wtedy może moja intuicja nie będzie krzyczeć podczas lektury, świdrując w głowie informacje, że to wszystko nie tak ma być, że tu powinno być tak, a tam tak, zgodnie z rozwojem świata w przeszłości.
Haniebnym, karygodnym i niewybaczalnym elementem Orłów i wron jest brak korekty. Nigdzie bowiem nie znalazłem informacji, aby takowa została przeprowadzona. Z kart powieści aż bije błędami! Ortograficzne, interpunkcyjne, językowe... Zdarzają się nawet entery w środku zdania czy nagłe rozpoczęcia nowych akapitów w trakcie wypowiedzi bohatera. Na każdej stronie znajdują się omyłki, czasem można ich naliczyć nawet po kilka. Tego naprawdę nie da się puścić płazem - porządna redakcja i korekta są tej książce potrzebne natychmiastowo, bo inaczej to po prostu wstyd, zarówno dla wydawnictwa, jak i autora.
Lektura Orłów i wron wywołała we mnie masę negatywnych uczuć. Podczas czytania nieustannie zgrzytałem zębami i zaciskałem pięści z irytacji. Absurd gonił jeszcze większy absurd, a wszelakich nieścisłości i bzdur wręcz nie dało się zliczyć, było ich po prostu zbyt dużo. W miarę udane zakończenie delikatnie polepsza moje zdanie na temat tej pozycji, jednak jeden plus w morzu wad nie sprawi, że nagle polubię prozę J. M. R. Michalskiego i zacznę chwalić jego utwór. Bowiem Orły i wrony są książką złą, wymagającą wielu poprawek, a w szczególności dokładnej redakcji i korekty. Wtedy całkiem prawdopodobnym jest, że będzie można przebrnąć przez strony i ta przeprawa okaże się znośna, jednak na chwilę obecną dzieła tego nie polecam, bo zwyczajnie nie warto tracić na niego czasu.
Może zacznijmy od tego, czego tak naprawdę oczekiwałem od Orłów i wron. Otóż miałem nadzieję na elementy historyczne, prawdziwe wydarzania i prawdziwe postaci, które znam z podręczników - coś pokroju Jacka Komudy lub innych pisarzy tego typu. Tego jednak nie dostałem. Autor stworzył całkowicie własne uniwersum - na bazie Rzeczpospolitej, ogólnie jednak swoje, nie ma się więc co tu doszukiwać elementów wyżej wymienionych. I może świat wykreowany przez J. M. R. Michalskiego przypadłby mi go gustu, gdyby jednak wszystko było w nim spójne. Tymczasem jest on pełen nieścisłości, np. raz przez Warszawę przejeżdża się kilka godzin, raz można zrobić to przez niecałą godzinę! Turcy spokojnie spacerują po ulicach stolicy, a tymczasem na południu kraju toczy się z nimi wojna o Krym. Podróż z Wielkopolski do Mazowsza trwa kilka tygodni, tymczasem goniec jest w stanie przebyć cały kraj z jednego krańca na drugi w błyskawicznym czasie... Są tam nawet chłopi żyjący w jednym zamku z samym królem! Bzdur jest więc do wyboru, do koloru!
Kolejną rzeczą, która mi się nie spodobała i która bardzo uprzykrzała mi lekturę był warsztat autora. Niedopracowany i bez polotu. Michalski próbował stylizować język powieści na staropolski, nie wyszło mu to jednak i w efekcie czytało się źle, momentami wręcz ciężko i podczas pewnych fragmentów aż zgrzytałem zębami z irytacji. Mimo że jest to druga książka tego pisarza, to jego operowanie słowem dalej pozostawia wiele do życzenia. Myślę, że gdyby popracował nieco nad swoim stylem, wszystko prezentowałoby się o niebo lepiej, aktualnie jednak wynik jego pracy jest jaki jest. Orły i wrony przypominają mi bardziej opowiadanie pisane 'do szuflady', niż pełnoprawną powieść wypuszczoną na rynek księgarski. A szkoda...
Dodatkowym mankamentem jest brak jakiejkolwiek informacji o czasie, w jakim rozgrywa się akcja. Nie ma słowa o roku, wieku czy nawet epoce. Myślicie, że można się tego domyślić? Ha! Skoro stolicą jest Warszawa, a szlachta istnieje i ma już nawet złotą wolność, to pewnie jest to XVII/XVIII wiek. Jednak o prochu strzelniczym, w tamtym okresie z całą pewnością używanym namiętnie, nie ma ani słowa. No i pojawiają się też Wikingowie, którzy swoją egzystencję zakończyli dawno przed pojawieniem się magnatów na ziemiach polskich. Cóż więc, skoro autor bierze się za fantastykę historyczną, powinien trzymać się podstawowej wiedzy dotyczącej przeszłości. Jeśli jednak tego nie robi, niech stworzy całkowicie własne uniwersum, omijając szerokim łukiem Rzeczpospolitą - wtedy może moja intuicja nie będzie krzyczeć podczas lektury, świdrując w głowie informacje, że to wszystko nie tak ma być, że tu powinno być tak, a tam tak, zgodnie z rozwojem świata w przeszłości.
Haniebnym, karygodnym i niewybaczalnym elementem Orłów i wron jest brak korekty. Nigdzie bowiem nie znalazłem informacji, aby takowa została przeprowadzona. Z kart powieści aż bije błędami! Ortograficzne, interpunkcyjne, językowe... Zdarzają się nawet entery w środku zdania czy nagłe rozpoczęcia nowych akapitów w trakcie wypowiedzi bohatera. Na każdej stronie znajdują się omyłki, czasem można ich naliczyć nawet po kilka. Tego naprawdę nie da się puścić płazem - porządna redakcja i korekta są tej książce potrzebne natychmiastowo, bo inaczej to po prostu wstyd, zarówno dla wydawnictwa, jak i autora.
" - [...] Powiedz mi Ignacy, ile jest warte życie człowieka?
- Tyle, ile ktoś za nie zapłaci."
Lektura Orłów i wron wywołała we mnie masę negatywnych uczuć. Podczas czytania nieustannie zgrzytałem zębami i zaciskałem pięści z irytacji. Absurd gonił jeszcze większy absurd, a wszelakich nieścisłości i bzdur wręcz nie dało się zliczyć, było ich po prostu zbyt dużo. W miarę udane zakończenie delikatnie polepsza moje zdanie na temat tej pozycji, jednak jeden plus w morzu wad nie sprawi, że nagle polubię prozę J. M. R. Michalskiego i zacznę chwalić jego utwór. Bowiem Orły i wrony są książką złą, wymagającą wielu poprawek, a w szczególności dokładnej redakcji i korekty. Wtedy całkiem prawdopodobnym jest, że będzie można przebrnąć przez strony i ta przeprawa okaże się znośna, jednak na chwilę obecną dzieła tego nie polecam, bo zwyczajnie nie warto tracić na niego czasu.
Autor: J. M. R. Michalski
Tytuł: Orły i wrony
Cykl/seria wydawnicza: -
Wydawca: Wydawnictwo Lucky
Liczba stron: 336
Cena z okładki: 31,90 zł
Moja ocena: 1,5/10
==========
Ktoś ma zamiar pojawić się w sobotę na Targach Książki w Katowicach? ^^ Ja z pewnością i chętnie się z kimś spotkam, pogadam itd. :) Tak więc dajcie znać, jeśli się wybieracie! U mnie w okolicach niedzieli powinna się pojawić relacja, więc gdyby ktoś nie dał rady być obecny na Targach, to przynajmniej sobie poogląda i pozazdrości (mam nadzieję, że będzie czego zazdrościć). ^^
Nigdy nie słyszałam o tej książce, lecz nic nie straciłam.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, teraz na pewno po nią nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogłam pojechać do Katowic. :c wybierasz się może do Krakowa? :)
Masz rację, nic nie stracisz.
UsuńTargi w Katowicach były dość lipne, mała ilość wystawców i brak ciekawych autorów. Nuda, nie było co robić. Ale warto jechać chociażby dla spotkania z innymi osobami z blogosfery. :D
Do Karkowa chciałbym jechać, niestety nie dam rady. Może w przyszłym roku, jednak w 2013 już sobie odpuszczę. :)
Pozdrawiam,
R
To mam nadzieję, że kiedyś się na jakiś Targach spotkamy :)
UsuńPozdrawiam,
Magda