piątek, 24 lipca 2015

KONKURS // "Wypowiedz jej imię"


Dobry! Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią mam dla was dwa egzemplarze książki Wypowiedz jej imię Jamesa Dawsona od Grupy Wydawniczej Foksal! Moją recenzję możecie przeczytać tutaj i jeśli macie ochotę na zgarnięcie tej pozycji, to zadanie jest bardzo proste...

Wypowiedz jej imię opiera się na historii Krwawej Mary, która wywołana przed lustrem przybywa, by wciągnąć kogoś do swojego świata. Teraz musicie uruchomić swoją wyobraźnię i wymyślić własną klątwę. Od was zależy wszystko - czy bohaterem będzie duch lub inny stwór, jak będzie się go przywoływało, co będzie się działo później... 

Wygrzebcie jak najwięcej z ciemnych zakamarków waszych umysłów i przedstawcie mi to w komentarzu poniżej lub na mailu (farfromhomeblog@wp.pl). Ja wybiorę dwie najlepsze/najmroczniejsze/najciekawsze/najbardziej niepokojące historie i nagrodzę ich autorów. :) 

Czas macie do 16 sierpnia do północy... i cóż, życzę inwencji twórczej oraz powodzenia! 

PS Książki wysyłam tylko na terenie Polski. :)

2 komentarze:


  1. -Pamiętasz jak uwielbialiśmy ten plac zabaw, gdy byliśmy dziećmi?
    Wspominałam ze swoją najlepszą przyjaciółką Kate, była późna noc prawie północ, a my jak małe dzieci hustałyśmy się wśród drzew. Poza pochukiwaniem sowy nic nie przeszkadzało nam rozmyślać o tym, co już za kilka dni bezpowrotnie minie. Kate wyjeżdżała na uniwersytet na jednym końcu kraju, ja na drugim. Nasze drogi rozchodziły się już w szkole średniej, prawo i medycyna nigdy nie idą w parze. Wciąż jednak mieszkałyśmy blisko siebie i mogłyśmy rozmawiać. W te wakacje postanowiłyśmy wciąż spędzać czas razem, wspólna praca, krótki wyjazd, zakupy, pakowanie. Cały czas razem jak za dawnych lat.
    -A pamiętasz nasze ulubione losy w cukierni Carla? - zapytała Kate.
    -Jasne. Szkoda, że teraz nie ma smaku karmelków... A pamiętasz mój pierwszy pocałunek?
    -O tak, ubawiłam się patrząc na ciebie, jak próbowałaś się odsuwać, a Brat po prostu kleił się do ciebie... A pamiętasz jak potem on zjadł twojego loda i przyszłaś do mnie cała zapłakana?
    -Ale czemu się dziwisz, miałam wtedy 7 lat. Lody wydawały mi najważniejsze na świecie.
    -O tak wciąż tak jest.
    -Nie prawda.
    -Prawda!
    -No może trochę. Ale znasz coś lepszego niż lody?
    -Lody z posypką z lukru... Dobra koniec gadania o jedzeniu. Mam pomysł. Pamiętasz, jak miałyśmy 12 lat i razem z Norą nocowałyśmy w jej domu w namiocie.
    -Wtedy kiedy wymknęłyśmy się w nocy na ten plac zabaw i chciałyśmy rzucić klątwę krecąc się na mini karuzeli?
    Patrzę na Kate i widzę jej szeroki uśmiech. Coś tu nie gra, ale odpowiadam zgodnie z prawdą.
    -Tak dokładnie tę noc. Strasznie się bałyśmy i w końcu tgo nie zrobiłyśmy. Może teraz spróbujemy?
    No i już wszystko jasne... Zaczyna się. Kate uwielbia mroczne klimaty, w skrócie: ja nieszczególnie.
    -Serio, chcesz w środku nocy wzywać domokrążcę z Brighttown?
    -Czemu nie, chyba się nie boisz. Nie będę ukrywać, że wzięłam ze sobą kilka przydatnych drobiazgów.
    Tymi drobiazgami ukazały się: czarna świeca(a jakże by inaczej...), misa na wodę i coś w woreczku równie ciemnym, co świeca.
    -Co Ty tu masz? - pytam.
    -Kilka przydatnych drobiazgów, więcej w torbie mi się nie zmieściło, ale to chyba będzie okay. W woreczku jet cmentarna ziemia. Ana, weź miskę i idź po trochę wody ze strumienia.
    -No dobra. Coraz bardziej bałam się o zdrowie pscyhiczne mojej przyjaciółki. Poszła na smentarz po ziemię, kupiła czarną świece i z rozmowy o lodach przeszła na rozmowę o... klątwach. Moje myśli musiały być widoczne na mojej twarzy, bo zrobiła swoją minę, której nigdy nie potrafiłam się przeciwstawić. Kryło się w niej wyzwanie, co nie dasz rady? Zawsze musiałam próbować... Poszłam więc po wodę. Kate w tym czasie przygotowała miejsce na rytuał. Wszystko było gotowe, wystarczyło postawić miskę, wsypać ziemię i zacząc odmawiać zdrowaśki... to znaczy powiedzieć słowa zaklęcia.
    -No to zaczynamy! - urzekła Kate zapalając świecę i łapiąc mnie za ręcę. -Znasz słowa?
    -Jasne, jasne. Zaczynajmy i miejmy to za sobą. - odpowiedziałam.
    -Na Teutatesa i na...
    Zaśmiałam się, "Asterix i Obelix" byli kiedyś naszy ulubionym komiksem. Wciąż czytałyśmy go razem. Atmosfera się rozluźniła, więc razem zaczęłyśmy mówić "klątwę".
    -Domokążco z Brighttown zły,
    pokaż nam tu swoje kły,
    nikt sie ciebie nie boi,
    niech ci się nic nie roi.
    Przyjdź tu teraz wraz z kramem,
    staniemy się twoim panem!
    Okay, trochę to dziecinne, ale gdy byłam mała bardzo, ale to bardzo sie tego bałam. Teraz wierszyk wydaję się jedynie śmieszny. Ale mama mówiła, że jak będę niegrzeczna to domokrążca przyjdzie i mnie zabierze, lęki pozostały.
    -Szkoda, nic się nie stało. Ale można było pofantazjować, no nie. - powiedziała Kate z uśmiechem i zaczęła zbierać rzeczy. Nagle jednak zerwał sie wiatr i ktoś walnął mnie lekko w ramię.
    -Ktoś mnie wzywał? - usłyszałam za sobą.
    Ze strachu zachwiałam się, przed upadkiem słyszałam jedynie krzyk bólu Kate i jej płacz. Później była jedynie ciemność...

    Pozdrawiam,
    Patrycja.dorotka@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. To wszystko miało się potoczyć zupełnie inaczej. Z upragnieniem czekał na ten dzień – dzień, w którym przekona się jak to być wilkiem. Miał dosyć bycia nikim. Szarym, mdłym i nic nieznaczącym człowiekiem. Chciał być wszystkim. Chciał decydować o życiu i śmierci. Szczególnie o śmierci. Jego pierwsze zabójstwo... miało być doskonałe, ponieważ tylko dzięki niemu udowodni swoją wartość.
    Zaciągnął tę bladą, zapłakaną dziewczynę do lasu. Przywiązał do drzewa i rozkoszował się strachem wypełniającym jej oczy. Bólem. Niepewnością. Każde jej błaganie i jęk, było pieśnią przeznaczoną tylko dla jego uszu. Tylko on mógł się delektować tą chwilą.
    Zdjął jej buty i kurtkę, aby jej ciało było bezbronne wobec mrozu panującego o tej porze. Mógł wreszcie coś kontrolować. Od niego zależało ludzkie życie. Któżby mógł się spodziewać, że to będzie takie łatwe? Tak łatwo jest przecież przeciąć jedną z tych niebieskich żyłek pulsujących na jej szyi... Zaśmiał się, wyciągając długi sztylet. Był Panem Śmierci, gdy przytykał ostre narzędzie do jej szyi.
    Ona już wiedziała, że nie przeżyje. Jednak zamiast trząść się ze strachu jak do tej pory, w jej oczach zapalił się dziwny ogień, który nie zgasł po tym, jak śnieżnobiały śnieg splamiła czerwona krew. Na jej wargach pojawił się słaby uśmiech jakby znała jakiś sekret, który tylko ona ma prawo znać. Zaraz po tym jej ciało zwiotczało, a serce przestało bić.
    On za to był sparaliżowany. Przerażony zmianą, która dokonała się na jego oczach. Patrzył teraz na martwe ciało i nie czuł tryumfu. Nie mógł. Nie dlatego, że nie chciał czy nie był w stanie. W innych warunkach z pewnością nie mógłby opanować szczęścia. Jednak w jego głowie kołatały się słowa, zagłuszające całą satysfakcję, a które pojawiły się w momencie, gdy wydawała swoje ostatnie tchnienie. BĄDŹ PRZEKLĘTY.
    Nagle ciemny las przestał być jego sprzymierzeńcem. Nagie konary drzew górowały nad nim, a wiatr dął ze wzmożoną siłą, niosąc ze sobą wycie wilków. Spojrzał ostatni raz na dziewczynę. Ale... jej tam nie było. Pozostała tylko krew na śniegu i lina, którą była związana. Nerwowo rozejrzał się dookoła, ale niczego nie dostrzegł.
    Cofnął się do tyłu i natychmiast odwrócił, gdy poczuł lodowaty uścisk i dziewczęcy chichot. Ale nikogo za nim nie było. Zaczął uciekać.
    Miał wrażenie, że drzewa zmieniają ścieżki. Wycie wilków zmieniło się w podekscytowane ujadanie, gdy zwietrzyły swoją zdobycz. One wiedziały, w którą stronę mają biec. Nie potykały się, nie bały ani nie męczyły w przeciwieństwie do człowieka. Czy on naprawdę myślał, że stanie się jednym z nich, drapieżnikiem? Nigdy nie był niczym więcej niż owcą próbującą szczekać. Ten las był ich domem i nikt nie opuści go bez ich zgody.
    Bez zgody ich i ich nowej Pani.

    email: gracja313@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń