poniedziałek, 8 września 2014

"Moja walka 1" Karl Ove Knausgård

Ciężko jest pisać pięknym językiem o życiu. Ale jeszcze ciężej jest pisać o życiu w sposób prosty i bezpośredni, nie bawiąc się w wyszukane porównania i zawiłe zwroty. Pokazywać codzienność prawdziwą i niewyidealizowaną, trafiać do czytelnika i ujmować go swoim sposobem ukazywania rzeczywistości. Karl Ove Knausgård w swoim cyklu zatytułowanym Moja walka przedstawia własne życie, relacje z rodziną i przyjaciółmi, rówieśnikami, przemyślenia, dylematy, zdarzenia codzienne, czasy dzieciństwa, szkoły i początki dorosłości. Pisze prosto, o rzeczach z pozoru nieważnych, ale i także o tych bardziej życiowych, głębszych. Wywołał on na całym świecie falę kontrowersji - traktując o ludziach ze swojego najbliższego otoczenia na przestrzeni lat zupełnie szczerze. Jak wspominałem - nie ma tutaj kwiecistych porównań czy czegoś takiego, a jest alkoholizm, są kłótnie, jego nie do końca szczęśliwe kontakty z ojcem i wiele innych brudów, o których to nigdy nie wspomina się przy rodzinnym stole. A przecież one wszystkie są, będą lub były, u każdego z nas. Można zakrywać ich istnienie, odsuwać od siebie tę możliwość, mówić, że takie rzeczy zdarzają się tylko w powieściach i serialach. Ale Moja walka to nie powieść... to prawdziwe życie.

Do tej pory w mojej głowie panowało przekonanie, że autobiografia to gatunek zarezerwowany tylko i wyłącznie dla celebrytów lub ludzi powszechnie znanych, którym to nagle zachciało się opowiedzieć o tym, w jaki sposób odnieśli sukces - i gdzieś po drodze wspomnieli o dzieciństwie, rodzinie, kolegach.  Jeśli tylko lubiłbym tę osobę, to pewnie po taką autobiografię bym sięgnął. Jednak czytanie książki o przeszłości przypadkowej osoby nie wydaje mi się ani szczególnie ciekawe, ani sensowne - przecież można przeżywać własne i niepowtarzalne życie, po co więc roztrząsać cudze. Moja walka nie jest jednak taką zwykłą autobiografią - napisana w formie powieści (chociaż wciąż POWIEŚCIĄ nie jest) wciąga, zamyka czytelnika w świecie surowej Norwegii, problemów rodzinnych oraz starć ze społeczeństwem. I zadziwia, niejednokrotnie - właśnie tym, w jaki sposób i jak bardzo jej lektura potrafi pochłonąć. A przecież nie jest to życie celebryty czy osobistości, która w jakiś sposób nas interesuje, ba!, pewnie przed sięgnięciem po książkę nie mieliśmy nawet pojęcia, kim jakiś Knausgård jest! A tutaj lektura o jego życiu i codzienności dostarcza nam wrażeń, emocji i przemyśleń. Mocna, inna, dobrze napisana - taka właśnie jest Moja walka.

Chociaż to, że książka na tylu płaszczyznach jest dobra, nie znaczy wcale, że brak jej wad. Niejednokrotnie nudzi, nie ma co się oszukiwać. Opis na kilka stron o tym, jakie emocje wywołał w autorze obraz. Wyżynanie ścierki po raz dziesiąty. Solenie jajek. Palenie papierosa. Te wszystkie czynności przez większą część książki da się znieść, bo traktuje się je jako jej urok, gdzie codzienność i zwykłe działania przeplatają się z ważnymi dla charakteru i osobowości autora wydarzeniami. Jednak pod koniec to wszystko jest już nudne i wtórne, kolejne przygotowywanie kolacji, kolejne wyjście do sklepu i kolejne zapalenie papierosa. Gdzie tu sens? Po co? Czemu ta książka się już nie skończy? Te pytania zaczęły mnie z czasem nachodzić i niestety urok Mojej walki po części prysł.

Wciąż jednak uważam dzieło Knausgård za dobre. Bardzo podoba mi się jego język - prosty, ale nie prostacki, oraz umiejętne prowadzenie narracji. Nie sądzę jednak, że ta książka wszystkim się spodoba - jeśli szukacie szybkiej akcji i wartkiej fabuły niczym w sensacji czy thrillerze, to się zawiedziecie, i to srogo. Przed lekturą Mojej walki trzeba się przygotować na sporą dawkę opisów codziennego życia i nieco powolne tempo przy przewracaniu kartek. Jest tu wiele akapitów, które nic nie wnoszą i na pewno odchudzenie nieco tej książki ze zbędnych fragmentów byłoby wskazane, jednak tak czy siak urok lektury leży gdzieś tam, pomiędzy gotowaniem obiadu a odbieraniem telefonu, przy myciu podłogi i obok słuchania muzyki. Bo Knausgård tak snuje opowieść o swoim życiu, że nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z tego, że czytamy o rzeczach, które wykonujemy na co dzień, to nie jesteśmy w stanie książki odłożyć, bo jednocześnie płynie z niej pewna mądrość i oryginalność poglądów autora. Dlatego polubiłem Moją walkę, mimo iż nie jest ani wybitna, ani idealna. Ale ma swój urok, który potrafił do mnie przemówić.

Moja walka 1 podzielona jest na dwie części i wypadałoby coś powiedzieć o obu tych segmentach osobno, a przynajmniej ja tak czuję, bo chyba bardziej spodobała mi się pierwsza połowa książki. Tam autor opisywał głównie swój okres dojrzewania, a że sam mam kilkanaście lat, to w jakiś sposób ta część i problemy w niej opisane okazały mi się bliższe. Jednak druga nie ustępuje jej poziomem, aczkolwiek w obu zdarzają się fragmenty przydługie i nużące.

Moja walka 1 mi się podobała i uważam ją za literaturę dobrą, z której można wiele wynieść, ale po tak dużej burzy wokół niej spodziewałem się zdecydowanie czegoś lepszego. Jeśli tylko czujecie, że może wam przypaść do gustu, to sięgajcie śmiało, ale - jak już wspominałem - trzeba się nastawić na nieco wolniejsze tempo i nużące fragmenty, które, niestety, w książce występują.

Autor: Karl Ove Knausgård
Tytuł: Moja walka. Powieść 1
Tytuł oryginalny: Min Kamp. Første bok. Roman
Rok wydania oryginalnego/polskiego: 2009, 2014
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Cykl/seria wydawnicza: Moja walka #1
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 551
Cena z okładki: 44,90 zł
Moja ocena: 7/10


1 komentarz:

  1. Też chcę mieć już ją przeczytaną! Ale pewnie nie nastąpi to w bliskiej przyszłości, a szkoda bo mnie ciekawi jak nie wiem co, bu. Tak czy siak, fajnie że Ci się jednak spodobała pomimo tych dziwnych opisów :D

    OdpowiedzUsuń