"Valarand. Podzielone królestwo" Mirosław Pawliczek
Zastanawiałeś się kiedyś, mój Czytelniku, czy magia istnieje naprawdę? Czy gdzieś tam, hen daleko, znajduje się świat, w którym ludzie czarują i potrafią przywoływać to, co chcą, jedynie za pomocą swojej woli? Czy chciałbyś poznać tamtejszą kulturę, obyczaje, wierzenia, języki... Gdybyś miał możliwość podróży do takowego wymiaru, przeżycia tam kilku chwil lub nawet zamieszkania tam na stałe, to czy zrobiłbyś to? A co, jeśli zostałbyś wciągnięty w taki świat niespodziewanie, z minuty na minutę, bez jakiegokolwiek przygotowania? Jak byś się zachował, jakie uczucia by Tobą zawładnęły? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, można jednak spróbować - przenieść się na kilka godzin do tajemniczego i pełnego magii Valarandu, wraz z Mirkiem, głównym bohaterem powieści...
"To tylko chwila słabości w całym twoim długim życiu, i właśnie teraz masz okazję udowodnić sobie swoją własną siłę, podnosząc się z tego. Kiedy jesteśmy słabi, wtedy jesteśmy silni. Bo tylko wtedy możemy okazać swoją siłę."
Mirek, cieszynianin, jak każdy szanujący się uczeń trzeciej klasy liceum, ma dość szkoły i natłoku obowiązków oraz ciągłego przypominania o zbliżającej się maturze. Nie wyróżnia się więc pod tym względem na tle swoich rówieśników, jak i w wielu innych przypadkach - jest zwyczajny, nie posiada szczególnego talentu ani specjalnych umiejętności. Trwający dzień też nie wyróżnia się spośród szkolnej rutyny. Po skończonych zajęciach chłopak udaje się na Wzgórze Zamkowe, aby spotkać się z przyjaciółmi. Okazuje się, że przyszedł wcześniej, musi więc chwilę poczekać. Wtedy jednak z rąk wypada mu telefon, prześlizguje się przez kraty i wpada do dziury. I gdy Mirek już ma go wyciągać, nagle coś innego przykuwa jego uwagę... Jest to dziwny pergamin i równie osobliwy pierścień, po którego założeniu COŚ zaczyna się dziać... Ni stąd ni zowąd gasną wszystkie światła, a on budzi się w Valarandzie - krainie, o której nic nie wie. Będzie musiał sobie jednak poradzić, dostosować się do tamtejszego życia, a po drodze odkryć wiele tajemnic. Jakich? Tego musicie już dowiedzieć się sami!
Mirosław Pawliczek jest młodym, debiutującym autorem. Przyznam, że jak na pierwsze kroki stawiane w pisarskim świecie, idzie mu całkiem nieźle. Pisze dobrze, umiejętnie tworzy strukturę powieści, ma na nią pomysł i skrupulatnie przelewa go na papier. Bezproblemowo obrazuje to, co chce pokazać, przez co nie miałem najmniejszej trudności z wyobrażeniem sobie poszczególnych miejsc, wydarzeń czy postaci. Mimo że przy niektórych fragmentach można było odczuć drobne zgrzyty i widać, że autor szuka jeszcze swojego stylu, to lektura przeminęła mi sprawnie i gładko, nie mam się więc do czego przyczepić.
Powiem jednak, że do czytania Valarandu... podszedłem z dużym dystansem i miałem pewne obawy co do lektury. Wątek przeniesienia do innego świata oryginalny nie jest i obawiałem się, iż Pawliczek powieli wielokrotnie już wałkowany schemat i po prostu mnie nie zaskoczy. Po przeczytaniu książki, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie zawiodłem się i wizja wykreowana w jego głowie całkowicie odbiega od tego, czego się spodziewałem. Podobnie miałem z głównym bohaterem - imię "Mirek" wydawało mi się najgorszym z możliwych wyborów, jakie tylko mógł podjąć autor. Jednak już po kilku stronach przestało mi to przeszkadzać i praktycznie tego nie zauważałem. Polubiłem Mirka, jego charakter i ciekawą osobowość, a kroki stawiane na drodze nowego życia, jaką sobie obrał, śledziłem z dużym zainteresowaniem i kibicowałem mu w każdym momencie. Sprawa miała się podobnie z kilkoma innymi postaciami, a mamy ich w książce całkiem dużo. Jedni dostali więcej czasu na scenie, inni troszkę mniej, wszyscy jednak zostali stworzeni dobrze, zachowywali się naturalnie i jak prawdziwi ludzie z krwi i kości, a nie niczym szmaciane kukły pozbawione zdolności myślenia i podejmowania własnych decyzji, bez uczuć i osobowości. Za to Valarand... ma u mnie duży plus, bowiem bardzo cenię sobie kreację bohaterów w powieściach.
Oprócz całkiem umiejętnego operowania słowem i powołania do życia barwnej plejady bohaterów, w debiucie Pawliczka spodobał mi się także bardzo świat przez niego stworzony. Valarand to kraj z bogatą historią, pełną różnych przełomowych momentów i wypełnioną masą ważnych władców, często odgrywających dużą rolę w dziejach swojego narodu. Oprócz burzliwej przeszłości krainę tę zamieszkują też różne osobliwe stwory, a łąki i wzgórza porasta specyficzna roślinność. Wraz z Mirkiem poznajemy także mentalność Valarandczyków, ich wierzenia i zwyczaje, a nawet sposób w jaki odmierzają dni. Warto wspomnieć, że Valarand nie jest jedynym krajem w powieści Pawliczka. Co prawda tylko tam dzieje się akcja, jednak wymienione są także inne państwa, gdzie być może w następnych tomach potoczą się losy bohaterów. Byłby to bardzo ciekawy zabieg, fajnie bowiem byłoby poczytać o innej kulturze i jeśli byłaby ona dopracowana tak jak inne elementy w świecie wykreowanym przez pisarza, to byłbym po prostu w literackim niebie!
Warto także zwrócić uwagę na masę zwrotów akcji, dzięki którym autor utrzymuje czytelnika przy życiu i pozwala z entuzjazmem przebrnąć przez długie rozdziały powieści. Nutka napięcia wisząca w powietrzu i nieustanna chęć poznawania dalszych części fabuły towarzyszyła mi cały czas, a gdy zbliżał się przełomowy moment, to nic nie było mnie w stanie od lektury oderwać, musiałem wiedzieć, co stanie się za chwilę. Nie da się jednak ukryć, że Podzielone królestwo to jedynie wstęp do całej serii i akcja rozgrywająca się tutaj jest dość lajtowa, ale mimo wszystko nie nudziłem się. Na większe, bardziej ekscytujące przełomy zapowiada się w kontynuacji, której z niecierpliwością wyczekuję. Podejrzewam, że będzie to jeszcze lepszy kawał prozy, ale jestem także ciekaw, jak rozwinie się wizja autora i co uda mu się jeszcze zaprezentować swoim czytelnikom.
Dzieło Mirosława Pawliczka to bardzo dobry kawał lektury. Oddaje on w ręce czytelnika dobrze napisaną, dopracowaną, wciągającą i pełną magii lekturę, w której warto się zagłębić i czas na to poświęcony z pewnością nie będzie czasem straconym. Podzielone królestwo to porządna porcja świetnego fantasy, która osobom lubiącym ten gatunek na pewno przypadnie do gustu. Polecam!
Mirosław Pawliczek jest młodym, debiutującym autorem. Przyznam, że jak na pierwsze kroki stawiane w pisarskim świecie, idzie mu całkiem nieźle. Pisze dobrze, umiejętnie tworzy strukturę powieści, ma na nią pomysł i skrupulatnie przelewa go na papier. Bezproblemowo obrazuje to, co chce pokazać, przez co nie miałem najmniejszej trudności z wyobrażeniem sobie poszczególnych miejsc, wydarzeń czy postaci. Mimo że przy niektórych fragmentach można było odczuć drobne zgrzyty i widać, że autor szuka jeszcze swojego stylu, to lektura przeminęła mi sprawnie i gładko, nie mam się więc do czego przyczepić.
Powiem jednak, że do czytania Valarandu... podszedłem z dużym dystansem i miałem pewne obawy co do lektury. Wątek przeniesienia do innego świata oryginalny nie jest i obawiałem się, iż Pawliczek powieli wielokrotnie już wałkowany schemat i po prostu mnie nie zaskoczy. Po przeczytaniu książki, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie zawiodłem się i wizja wykreowana w jego głowie całkowicie odbiega od tego, czego się spodziewałem. Podobnie miałem z głównym bohaterem - imię "Mirek" wydawało mi się najgorszym z możliwych wyborów, jakie tylko mógł podjąć autor. Jednak już po kilku stronach przestało mi to przeszkadzać i praktycznie tego nie zauważałem. Polubiłem Mirka, jego charakter i ciekawą osobowość, a kroki stawiane na drodze nowego życia, jaką sobie obrał, śledziłem z dużym zainteresowaniem i kibicowałem mu w każdym momencie. Sprawa miała się podobnie z kilkoma innymi postaciami, a mamy ich w książce całkiem dużo. Jedni dostali więcej czasu na scenie, inni troszkę mniej, wszyscy jednak zostali stworzeni dobrze, zachowywali się naturalnie i jak prawdziwi ludzie z krwi i kości, a nie niczym szmaciane kukły pozbawione zdolności myślenia i podejmowania własnych decyzji, bez uczuć i osobowości. Za to Valarand... ma u mnie duży plus, bowiem bardzo cenię sobie kreację bohaterów w powieściach.
Oprócz całkiem umiejętnego operowania słowem i powołania do życia barwnej plejady bohaterów, w debiucie Pawliczka spodobał mi się także bardzo świat przez niego stworzony. Valarand to kraj z bogatą historią, pełną różnych przełomowych momentów i wypełnioną masą ważnych władców, często odgrywających dużą rolę w dziejach swojego narodu. Oprócz burzliwej przeszłości krainę tę zamieszkują też różne osobliwe stwory, a łąki i wzgórza porasta specyficzna roślinność. Wraz z Mirkiem poznajemy także mentalność Valarandczyków, ich wierzenia i zwyczaje, a nawet sposób w jaki odmierzają dni. Warto wspomnieć, że Valarand nie jest jedynym krajem w powieści Pawliczka. Co prawda tylko tam dzieje się akcja, jednak wymienione są także inne państwa, gdzie być może w następnych tomach potoczą się losy bohaterów. Byłby to bardzo ciekawy zabieg, fajnie bowiem byłoby poczytać o innej kulturze i jeśli byłaby ona dopracowana tak jak inne elementy w świecie wykreowanym przez pisarza, to byłbym po prostu w literackim niebie!
Warto także zwrócić uwagę na masę zwrotów akcji, dzięki którym autor utrzymuje czytelnika przy życiu i pozwala z entuzjazmem przebrnąć przez długie rozdziały powieści. Nutka napięcia wisząca w powietrzu i nieustanna chęć poznawania dalszych części fabuły towarzyszyła mi cały czas, a gdy zbliżał się przełomowy moment, to nic nie było mnie w stanie od lektury oderwać, musiałem wiedzieć, co stanie się za chwilę. Nie da się jednak ukryć, że Podzielone królestwo to jedynie wstęp do całej serii i akcja rozgrywająca się tutaj jest dość lajtowa, ale mimo wszystko nie nudziłem się. Na większe, bardziej ekscytujące przełomy zapowiada się w kontynuacji, której z niecierpliwością wyczekuję. Podejrzewam, że będzie to jeszcze lepszy kawał prozy, ale jestem także ciekaw, jak rozwinie się wizja autora i co uda mu się jeszcze zaprezentować swoim czytelnikom.
"To jest kwestia uczuć, a ktoś mi kiedyś powiedział, że połowa problemów bierze się z tego, że myśli się tam, gdzie trzeba czuć, a czuje tam, gdzie trzeba myśleć."
Dzieło Mirosława Pawliczka to bardzo dobry kawał lektury. Oddaje on w ręce czytelnika dobrze napisaną, dopracowaną, wciągającą i pełną magii lekturę, w której warto się zagłębić i czas na to poświęcony z pewnością nie będzie czasem straconym. Podzielone królestwo to porządna porcja świetnego fantasy, która osobom lubiącym ten gatunek na pewno przypadnie do gustu. Polecam!
Za możliwość wyruszenia w podróż do Valrandu serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res!
Autor: Mirosław Pawliczek
Tytuł: Valarand. Podzielone królestwo
Cykl/seria wydawnicza: Valarand - tom I
Wydawca: Wydawnictwo Novae Res
Liczba stron: 549
Cena z okładki: 39,90 zł
Moja ocena: 7,5/10
Brzmi ciekawie. Być może się skuszę jeżeli dorwę ją w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńMoże nawet się kiedyś skuszę.
OdpowiedzUsuńCzytałabym. Muszę odszukać autora:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Stag.