piątek, 6 listopada 2015

"13 wojen i jedna" Krzysztof Miller



Obrazki wojny otaczają nas dzisiaj codziennie. Chociażby zdjęcia syryjskich uchodźców pojawiające się na facebookowych tablicach, relacje w wiadomościach, nagłówki w gazetach. Zapewne też co jakiś czas w TV leci film wojenny, leje się krew, padają strzały, wybuchają bomby. Ludzie umierają i cierpią. Ale nawet gdy oglądamy takie obrazy, to raczej nas to nie rusza. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni, to już nie czasy, kiedy można człowieka zaszokować takimi rzeczami. Nawet gdy te informacje są przepełnione okrucieństwem i drastycznością, to często po prostu reagujemy obojętnie. Ruszamy dalej, no bo co mamy zrobić. Może też nie chcemy się w to zbytnio wgłębiać, bo popsujemy sobie nastrój, a życie i tak już jest wystarczająco przygnębiające... A może po prostu zaspokajamy dzienny głód tragedii i zapominamy, a jutro sięgniemy po nową? 

Ja podczas czytania 13 wojen... zostałem wbity w fotel. Wstrząśnięty, przeżuty, przeprowadzony przez galerię z naprawdę strasznymi obrazami. Krzysztof Miller, wieloletni reporter wojenny, w życiu widział już niejedno. Ludzie chcą newsów, zwłaszcza tych złych. A gdzie jest źle? No wiadomo, że na wojnie. Dlatego jeździł po krajach, ryzykował życie, fotografował, wysłuchiwał, zapisywał i co najważniejsze - przeżywał. Myślę też, że niejednokrotnie cierpiał, co później poskutkowało leczeniem w Klinice Stresu Bojowego. A później napisał książkę i przelał te wszystkie straszne sceny, obrazy, historie, emocje na papier. I zaserwował nam, czytelnikom. Nie jest to łatwa i bezrefleksyjna lektura. Jest ciężko, brutalnie, zajmująco. 

Autor zobaczył i przeżył wiele wojen. A kolejną musiał stoczyć pisząc tę książkę. Przypomnieć sobie wszystkie wydarzenia i ponownie wykrzesać straszne emocje. W 13 wojnach... skupia się on nie tyle na walkach i konfliktach, ale na ich skutkach. Na kartach tej książki znajdziemy mnóstwo ludzkiego cierpienia, bardzo często niewinnych ludzi, masę bólu, trudu, głodu, śmierci. A przybył w te wszystkie okrutne miejsca, by zaspokoić głód Zachodu - pragnienie złych i strasznych informacji, które zobaczymy, poświęcimy im chwilkę i puścimy w eter. Tutaj potrzebne są dowody, odpowiednie ujęcie, takie dynamiczne, przekonujące, by szokowało i ładnie wyglądało w gazecie. Chociaż ludzie fotografowani nie są modelami, ich cierpienie to nie gra aktorska, a niedostatek to nie specjalnie dobrana sceneria. 

Mocna jest to lektura. Ma w to swój wkład styl Millera - świetnie się go odbiera. Napakowany emocjami, sugestywny, przemawiający do wyobraźni, inny, ciekawy. Ta książka prowokuje do myślenia, gra na naszych uczuciach, zostaje w głowie. Niełatwe są to tematy i na pewno nie na każdą porę, ale nie wolno ich unikać. Nawet jeśli jesteście bardzo wrażliwi i wszystko głęboko odbieracie, to podejmijcie to wyzwanie, przeczytajcie tę pozycję. Dla siebie, dla przemyśleń, dla emocji, dla wiedzy. 

Jeszcze gwoli ścisłości, jedna rzecz mi się w 13 wojnach... nie podobała. Są tu opisane konflikty zbrojne z różnych państw i części świata - Gruzja, Czeczenia, Kongo, RPA, Rumunia, Afganistan, Rwanda i wiele innych. Podzielone na rozdziały, osobno opisane, jednak bez wcześniejszego przedstawienia danej wojny - od razu jest historia przylotu, opowieść, zdjęcia, opisy ludzi i wydarzeń. O wiele lepiej czytałoby się, gdyby konflikt został uprzednio wyjaśniony i przedstawiony w faktach - kto, jak, z kim, po co i dlaczego. Co prawda wiele można się dowiedzieć/domyślić w trakcie, jednak z odpowiednią bazą byłoby po prostu lepiej. Właściwiej. 

Na koniec zostawię was z tym fragmentem. I mam nadzieję, że sięgniecie po Millera. Warto. 

Za mało miejsca dla tak wielu tragedii. A sama tragedia wielokrotnie pokazywana traci na tragizmie. Opatruje się. Ludzie mają jej dosyć. Woleliby inną, nowszą tragedię. Tamtą skonsumują jak hamburgera i znowu są głodni. Rozglądają się za nowym tragicznym daniem. Trzeba im je w kółko dostarczać. Codziennie świeże. Nie drugiej świeżości, jak w kraju za moją wschodnią granicą. Najlepiej tragedię wcina się jak ostrygi. Niby jeszcze żywa, ale z fotografii, tekstu, skropiona cytryną, już nie krzyknie, nie zapiszczy, tylko zasmakuje. Więc przeglądając dziesiątki i setki zdjęć z obozu dla uchodźców, czuję, że śmierdzą. Nie są świeże. Może by je do chłodni, zamrażarki? Może przyjdzie jeszcze jakiś fanatyk ich smaków? Rozmrozimy je i odgrzejemy? Ale wiem, że jak naprawdę przyjdzie klient, to będzie chciał smaków świeżych, poruszających. Nie będzie chciał odgrzewania, chociażby kucharz zapierał się, że tragedia odgrzewana jest bardzo smaczna i pożywna. Klient i tak będzie chciał nowej. Więc ja, kucharz fotografii, odgrzewam zamrożone na negatywie obrazki tylko w swojej mózgowo-neuronowej mikrofali. Smakuję. Uznaję, że nikt ich już nie zamówi. Że ich smaki pozostaną znane tylko mnie. Staną się menu jedynie moim i moich bohaterów. Nikogo więcej. Osobiście. Cieleśnie. Dożywotnio. Krańcowo. 
str. 126

Autor: Krzysztof Miller
Tytuł: 13 wojen i jedna
Rok wydania: 2013
Cykl/seria wydawnicza: -
Wydawca: Znak
Liczba stron: 352
Cena z okładki: 39,90 zł
Moja ocena: 8,5/10

1 komentarz:

  1. Zdecydowanie coś,. co warto przeczytać. Z doświadczenia wiem, że książki na temat wojny, to dość ciężkie do przebrnięcia lektury, ale naprawdę warto poświęcić im trochę czasu i obejrzeć historię innych ludzi, ludzi w środku wojny. Potem uświadamiamy sobie, jak dobrze mamy żyjąc tak, jak żyjemy i nie przezywamy tego, co oni.

    OdpowiedzUsuń