poniedziałek, 10 sierpnia 2015

"Cień i kość" Leigh Bardugo



Ravka to kraj przedzielony na dwie części Niemorzem, zwanym też Fałdą Cienia, w której kryją się jedynie ciemność i niebezpieczne stwory. Fałda osłabiła kraj i rozdzieliła jego mieszkańców, a zniszczyć może ją jedynie Przyzywaczka Słońca. Tak się składa, że jest nią sierota Alina, której życie ooooodrobinę się zmieni, gdy już wszyscy (łącznie z nią) się o tym dowiedzą. 

Szał na Cień i kość odnotowałem zarówno zagranicą, jak i w Polsce. Młoda autorka swoim debiutem czarowała wszystkich naokoło, miało to być coś niesztampowego, wyjątkowego, z niesamowitym światem inspirowanym Rosją. No i z tą Rosją to się poczułem przekonany, dodatkowo ładna okładka, kupiłem, przeczytałem. I wyszło tak jak wychodzi bardzo często, gdy napalam się na coś, bo inni polecają... 

Przede wszystkim liczyłem na naprawdę epicką, klimatyczną powieść fantasy. A dostałem... młodzieżówkę. Taką nijaką, płaską, zwykłą. Niby Leigh Bardugo wysiliła swoje twórcze moce i oddała w ręce czytelnika oryginalny, ciekawy świat, jest w książce nawet ładna mapka, ale co z tego, skoro moim zdaniem zawaliła przy reszcie. 

Kreacja bohaterów śmieszyła mnie chyba najbardziej. Aliny w ogóle nie pamiętam, jej chłoptaś nr 1 został mi w głowie jako taki mięśniak-osiłek, chociaż może i nie był taki głupi, ale najbardziej rozwalił mnie Darkling. Przede wszystkim sugeruję polskie tłumaczenie tego imienia, bo to jest zwyczajnie durne. Po drugie, miał wyjść ktoś mroczny, tajemniczy, niebezpieczny, pociągający? Tak, pewnie tak. To nie wyszło zdecydowanie, Darkling jedynie śmieszy, a ta nieudolnie budowana otoczka grozy wokół niego tylko wzmacnia uczucie komizmu. 

Cień i kość to chyba jednak powieść nie dla mnie. Chyba oczekiwałem czegoś... doroślejszego? Fantasy z prawdziwego zdarzenia? Dodatkowo intrygował mnie ten a'la rosyjski świat, który naprawdę zły nie jest, ale jakoś tak z resztą Bardugo do mnie nie trafiła. Dla mnie ta książka jest płaska i średnio warta uwagi, ale chociaż ma bardzo ładną okładkę. Nie wiem, czy będę czytał pozostałe tomy tej serii, bo choć na koniec podziało się całkiem ciekawie, to jednak chwilowo nie czuję takiej potrzeby. Pierwszy tom Griszy to jak dla mnie powieść przereklamowana... i tyle. Kurtyna. 

Autor: Leigh Bardugo
Tytuł: Cień i kość
Tytuł oryginalny: Shadow and Bone
Rok wydania oryginalnego/polskiego: 2012, 2013
Tłumaczenie: Anna Pochłódka-Wątorek
Cykl/seria wydawnicza: Trylogia Grisza #1
Wydawca: Wydawnictwo Papierowy Księżyc
Liczba stron: 380
Cena z okładki: 38,90 zł
Moja ocena: 5,5/10

6 komentarzy:

  1. Okładka jest obłędna, ale tak jak Ty słyszałeś wiele pochwał, ja raczej narzekania, że taka ni to rybka ni akwarium.

    "I wyszło tak jak wychodzi bardzo często, gdy napalam się na coś, bo inni polecają..." Absolutnie nie polecam w takim razie książki Marcina Mortki "Morza Wszeteczne". Beznadziejna przygoda, płaskie postacie, których nie da się polubić. Absolutnie nie polecam i już zupełnie nie czuj się napalony XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To z rybką i akwarium mi się podoba!

      A myślałem, że jak Uroboros, to fajne! Ale ok, nie napalam się, zwłaszcza, że nie mam zaufania do Mortki jako tłumacza. :D

      Usuń
    2. Dobra, trochę się pogubiłam :)
      Tak ogólnie, to bardzo polecam Mortkę jako autora (zwłaszcza Morza Wszeteczne)... ale bałam się napisać, ze polecam, bo może jakiś zrażony jesteś do polecajek :)

      Usuń
    3. XDDDDDDDDDDDDDD

      Nie no, raczej jak coś mi się poleca, to później gdzieś rozglądam się za daną książką, a jak mnie jakoś skusi, to może i przeczytam. Tylko generalnie bardzo często mam tak, że jest na coś szał, wszystkim się podoba, a ja czytam i zupełnie nie widzę w tym nic fajnego. Dlatego też często unikam tych giga-popularnych, ale ogólnie nic do polecajek nie mam. :D

      Usuń
  2. Oj, też się na nią napaliłam, ale szybko o niej zapomniałam. Potem szał w Polsce i... cisza. Po recenzjach wywnioskowałam, że nic specjalnego, więc odpuściłam. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam dwie części jak na razie i jestem zaczarowana kreacją świata. Jestem fanką Darklinga, który w kolejnym tomie rozwija się, mimo że jest go naprawdę niewiele. Co do Mala i Aliny to są siebie warci i nie lubię, czytam o nich z przymusem, bo są nijacy, płascy i ograniczeni. Romans w tych książkach to jakiś żart, w kolejnej części pojawia się naprawdę barwna postać, Mikołaj. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń