Rok czekałem, aż moje ulubione seriale powrócą, pojawiły się, a teraz znowu nic. Koniec, kolejna roczna przerwa, znowu trzeba odliczać miesiące do premier - tym razem nie trzecich, a czwartych sezonów. Mówię oczywiście o Wikingach i The Following - dwóch produkcjach, w których absolutnie przepadłem, i których to namiętnie wyczekiwałem.
Zwłaszcza Wikingów - drugi sezon był tak epicko, obrzydliwie dobry, że wraz z jego zakończeniem skończyła się też część mnie. I ooookrągły rok czekałem, aż wrócą na antenę! A teraz znowu ich nie ma! 10 odcinków to zdecydowanie za mało, jeśli mamy w nich zawrzeć życie nordyckich wojowników, ich wojny, plany, ambicje i relacje, zdrady, knowania, podboje, mitologię, romanse i wiele, wiele innych. Dlatego każdy epizod to po prostu mistrzostwo i perfekcja, z którego wylewa się nieziemski klimat, krew i masa akcji. Do tego magiczny świat i jedyni w swoim rodzaju bohaterowie, którzy śnią się po nocach. Cud, miód!