sobota, 30 maja 2015

Ah, te trzecie sezony!


Rok czekałem, aż moje ulubione seriale powrócą, pojawiły się, a teraz znowu nic. Koniec, kolejna roczna przerwa, znowu trzeba odliczać miesiące do premier - tym razem nie trzecich, a czwartych sezonów. Mówię oczywiście o Wikingach i The Following - dwóch produkcjach, w których absolutnie przepadłem, i których to namiętnie wyczekiwałem. 

Zwłaszcza Wikingów - drugi sezon był tak epicko, obrzydliwie dobry, że wraz z jego zakończeniem skończyła się też część mnie. I ooookrągły rok czekałem, aż wrócą na antenę! A teraz znowu ich nie ma! 10 odcinków to zdecydowanie za mało, jeśli mamy w nich zawrzeć życie nordyckich wojowników, ich wojny, plany, ambicje i relacje, zdrady, knowania, podboje, mitologię, romanse i wiele, wiele innych. Dlatego każdy epizod to po prostu mistrzostwo i perfekcja, z którego wylewa się nieziemski klimat, krew i masa akcji. Do tego magiczny świat i jedyni w swoim rodzaju bohaterowie, którzy śnią się po nocach. Cud, miód! 

środa, 27 maja 2015

"Zimowa opowieść" Mark Helprin

Przez ostatnie miesiące na blogu działo się zatrważająco mało... I wyżej widzicie właśnie jednego z winowajców tego całego zastoju. Chociaż zaczęło się tak niewinnie. Czytałem książkę za książką i gdy brałem do ręki Zimową opowieść, myślałem, że też pójdzie mi całkiem szybko, a tymczasem męczyłem ją jakieś... dwa miesiące? Więcej? Sam nie wiem. Zerkałem do niej, wertowałem kilka stron i odkładałem, bo mózg wołał pomocy. Ale wziąłem się za siebie i dotrwałem do końca. Co prawda Helprin odebrał mi wiele sił życiowych i przez niego patrzyłem na książki jak na moich śmiertelnych wrogów, jednak, uwaga, nie żałuję. Nie żałuję, że Zimową opowieść przeczytałem, że spędziłem te długie godziny w nienormalnej, nielogicznej i przytłaczającej rzeczywistości. Bo jednocześnie było magicznie i uzależniająco. Jeśli nie rozumiecie moich odczuć, to nie martwcie się, bo ja też nie. Tak samo jak przez większość rozdziałów nie rozumiałem powieści Marka Helprina. 

Właściwie nawet za bardzo nie wiem, o czym ta książka była... Tyle tu się działo, tak wiele elementów nie miało sensu, zupełnie nie można było nadążyć za tym, co się tam rozgrywało. Wszystko kręci się wokół Nowego Jorku i tego, co robi on z ludźmi. I właściwie ta książka jest trochę jak to miasto - gwarna, gwałtowna, magiczna, ogromna, nie do ogarnięcia. Nie wyobrażam sobie, jak niesamowita musi być więź autora z tym miastem i ile ono dla niego znaczy oraz co musiał zażywać podczas pisania, że stworzył dzieło tak pokręcone, nierealne, wykraczające poza granice wyobraźni... Może i czasem w trakcie lektury, gdy pytałem siebie "Dlaczego ja?" i przeklinałem całą tę opowieść-sropowieść i jej autora, to tego nie zauważałem, ale z czasem doceniłem zimową historię o Nowym Jorku, latającym koniu, klonujących się w nieskończoność gangsterach i silnej, prawdziwej miłości między nagą, chorą dziewczynką oraz oprychem, który chciał obrabować jej dom.  

środa, 20 maja 2015

"Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów" Karol Lewandowski



Bardzo miło wspominam przejechanie Europy z ekipą Busem Przez Świat przy okazji ich pierwszej książki. Wspominam lekkie, miłe i przyjemne godziny. Dlatego zdobyłem również Amerykę za 8 dolarów - drugą pozycję w ich literackim dorobku, gdzie starym, odpicowanym busem przejadą wzdłuż i wszerz północną część Nowego Świata. 

W poprzedniej książce można było znaleźć mnóstwo porad à propos podróżowania na własną rękę i z niskim budżetem. Tam to jednak była Europa - Strefa Schengen, wszędzie można na czterech kołach zajechać... ale oceanu busem nie przemierzysz. I tutaj ponownie można skorzystać z doświadczenia ekipy - wiele porad, przydatnych i praktycznych informacji oraz czysta przyjemność wynikająca z czytania o ich przygodach. Na pewno nie jednego z was ciekawi Północna Ameryka, jednak jeśli chwilowo nie macie możliwości ku podróży... to w ramach rekompensaty idealnie nada się ta książka. A po jej przeczytaniu z pewnością będziecie tylko szukać okazji, by spakować walizki i wyruszyć. 

środa, 6 maja 2015

American Horror Story - sezon 1



Lubię horrory, ale tylko wtedy, gdy za warstwą straszności/obrzydliwości kryje się ciekawy, oryginalny vel intrygujący pomysł. Jeśli film mający wywoływać strach stworzy się na takiej podstawie, to istnieją bardzo duże szanse na dobrą produkcję, nawet jeśli film nie będzie wywoływał dreszczy i pisków. Tak też było w przypadku American Horror Story - serial jest "straszny" (chociaż bardziej odpowiednie byłoby tu słowo pojebany) tylko przez kilka pierwszych epizodów, kiedy to jeszcze nie wiadomo dlaczego to wszystko jest takie nienormalne i każda nowa postać ma dziwniejszą historię od poprzedniej. Jednak gdy w końcu tajemnice przestają być tajemnicami, a wątpliwości się rozwiewają, nie ma się tam właściwie czego bać. A jednak dalej ogląda się dobrze, bowiem intrygują sami bohaterowie i koncepcja nawiedzonego domu. 

A cała historia skupia się wokół Harmonów - rodziny po różnych przejściach, która chce zacząć życie od nowa. Dlatego kupują posiadłość w Los Angeles, starą, piękną... I wprowadzają się. Chata bardzo ładna, duża, tania. Haczyk jest taki, że jeszcze niedawno w domu zginęła para gejów, ówczesnych właścicieli domu.  A przed nimi jeszcze wiele innych osób wyzionęło ducha w jego ścianach. I nikt z nich tego domu nie opuścił... i opuścić nie zamierza.